Strona:Ozimina.djvu/231

Ta strona została uwierzytelniona.

turniczego życia pana majora po świecie mamy tu wszyscy w rezultacie tyle: (baron pokazał figę), a jego rozumienie naszych konieczności, oraz intencyi równa się temuż. Gdyby cała przeszłość spoglądała na nas z aprobatą, lub nie, mielibyśmy w zysku, lub stracie tyleż. (Tu baron pokazał trzecią figę). Jeśli nam tu nikt ręki nie poda, to oni, oni najmniej.
— Jacyż to »oni«? — pytała głucho.
— No, przeszłość, myślę.
Obejrzała się mimowoli po za siebie ku drzwiom otwartym.
Oto wyprowadzają go tam przez salon długi: kołacze się w swych kijów postuku i mruczy coś pod wąsem długim, na co nikt nie zwraca najmniejszej uwagi: wlecze się właśnie jak ta przeszłość ogłuszona i oniemiała pod twardą ręką trzeźwości i odprowadzona precz, jakby na przechowanie do nowej okazyi odświętnego respektowania.
— Chyba pani nie przypuszcza, że mu się tu jakakolwiek krzywda dzieje? — zdjął baron z bezradnego nachmurzenia się troski, czy żalu na twarzy dziewczyny. — Pielęgnujemy. Że też ta wasza kobieca wrażliwość kieruje się zawsze ku niedołęstwu raczej, niźli ku życiu... O, te łzy, naprzykład, — proszę mi, starszemu człowiekowi, darować szczerość! — te łzy niech pani sobie schowa na swoje kobiece tam smutki, daj Boże, najprzelotniejsze. Nie młodej to kobiety rzecz: osądy życia i ludzi.
— Ja nie osądzam! — tłumaczyła się czemprędzej tonem zdumienia. — Tylko... A zresztą: już nic! Nic już nie wiem.