Strona:Ozimina.djvu/72

Ta strona została uwierzytelniona.

te stosunki szerokie, te sławnych śpiewaków po swych salonach prezentacye, te sesye o sprawach publicznych i cała ta szkoła dyplomacyi... parszywej! — zerwała się w nim wreszcie pasya tłumiona. — Czego ty, papa, do nich leziesz?!... A ty nie leź! Młodości ty u nich szukał!...
Z tanecznego zamętu wywinęła się tymczasem jakaś para tuż koło niego. Młodzieniec kłaniał się pannie, rękę jej wypuszczając, i cofał się powoli; muzyka wiodła go lekkim krokiem wprost na inną, pochylała przed nią, w pół ujętą zatrzymać kazała w oczekiwaniu taktu, by stopy zwrotem mocnym wkołysać ją miękko w rytmy walcowe.
A pierwsza ani spojrzała za nim, cała w sobie pulsująca, wichrem własnej uciechy wciąż jeszcze owiana. Niby skrzydło motyla trzepał się w dłoni chybkiej wachlarz niecierpliwy pod te nozdrza pulsujące i oczu przymrużenie czujne.
Pułkownik poznał Ninę i kiwał głową:
»Nie wysiepiesz ty w tem ochoty swojej, — mruczał pod wąsem, — nie wytańczysz jej całej, nie wybłyskasz uśmiechami!... A wścibskie to musi być! A ciekawe życia jak sroka gnata!... Żal twej ochoty i sił daremnych!... Czemu ty nie ruska! Zażyłabyś duszoj!« 
To też nie długo tu zabawił: ledwie muzyka ścichła, wracał chmurny do bufetu.
Pogonił za nim wiolonczeli ton podrywny, zaczepny, za poły jakby targający i basetli chichot nizki, niby pijanego śmiech; a ponad nimi skrzypiec zew aż łkający w rozśmiechach radosnych: — musowała lekka pianka powierzch-