Strona:Pójdźmy za nim (Sienkiewicz).djvu/018

Ta strona została uwierzytelniona.

myśli, jego dni, noce i wszystko, z czego się składa życie.
Aż wreszcie porwała i Anteę.
— Tu felix[1], Cinna! — powtarzali mu przyjaciele. — Tu felix, Cinna! — powtarzał sam sobie — i, gdy ją wreszcie zaślubił, gdy jej boskie usta wyrzekły sakramentalne słowa: «Gdzie ty, Kajus, tam i ja, Kaja»[2] — wówczas zdawało mu się, że szczęście jego będzie, jak morze — nieprzebrane i bez granic.

V.


Rok przeszedł, i ta młoda żona odbierała zawsze przy ognisku domowem cześć niemal boską; była mężowi źrenicą oka, miłością, mądrością, światłem. Ale Cinna, porównywając swe szczęście z morzem, zapomniał, że morze miewa odpływy. Po roku Antea zapadła na okrutną, nieznaną chorobę. Sny jej zmieniły się w straszne widzenia, które wyczerpywały jej życie. Na jej twarzy zgasły promienie świtu, została tylko przezroczystość muszli perłowej; ręce jej poczęły przeświecać, oczy zapadły głęboko pod czoło — i różowy lotus stawał się coraz bardziej białym lotusem, tak białym, jak twarze umarłych. Zauważono, że jastrzębie poczęły krążyć nad domem Cinny, co w Egipcie było wróżbą śmierci. Widzenia stawały się coraz straszliwsze. Gdy w południowych godzinach słońce zalewało świat białym blaskiem,

  1. Tu felix, Cinna! — masz szczęście, Cinno!
  2. formuła, wymawiana przy zaślubinach u Rzymian.