Strona:Pójdźmy za nim (Sienkiewicz).djvu/023

Ta strona została uwierzytelniona.
VI.


W atrjum, mimo fontanny, cienistego portyku[1] i wczesnej godziny, było ogromnie gorąco, bo marmur rozpalił się od wiosennego słońca, ale opodal od domu rosła stara i rozłożysta pistacja[2], zacieniająca dokoła znaczną przestrzeń. Przewiew, jako w miejscu otwartem, był tam także daleko większy, tam więc Cinna kazał postawić przybraną w hiacynty i kwiat jabłoni lektykę, w której spoczywała Antea. Następnie, siadłszy przy niej, położył dłoń na jej bladych, jak alabaster, rękach i spytał:
— Dobrze ci tu, carissima?[3]
— Dobrze — odpowiedziała zaledwie dosłyszalnym głosem.
I przymknęła oczy, jakby ją ogarniał sen. Nastało milczenie; tylko powiew poruszał z szelestem gałązkami pistacji, a na ziemi, wokół lektyki, migotały złote plamki od promieni, przedzierających się przez liście — szarańcze sykały między kamieniami.
Chora otworzyła po chwili oczy.
— Kaju — rzekła — czy prawda, że w tej ziemi zjawił się filozof, który uzdrawia chorych?

  1. Portyk (z łac.) — galerja, utworzona przez szeregi kolumn, wspierających sklepienie;
  2. pistacja prawdziwa (Pistacia vera) — drzewo, 6—9 m. wysokości, z liśćmi pierzastemi, pochodzi z Syrji; nasiona, zawarte w jej owocach, zwane orzechami syryjskiemi, lub pistacjami, zawierają słodki olej;
  3. carissima (łac.) — najdroższa.