Strona:Pójdźmy za nim (Sienkiewicz).djvu/024

Ta strona została uwierzytelniona.

— Oni tu takich prorokami zowią — odpowiedział Cinna. — Słyszałem o nim i chciałem go wezwać do ciebie, ale okazało się, iż to był fałszywy cudotwórca. Bluźnił on przytem przeciw tutejszej świątyni i zakonowi tej ziemi, przeto prokurator wydał go na śmierć, i dziś właśnie ma być ukrzyżowany.
Antea spuściła głowę.
— Ciebie wyleczy czas — rzekł Cinna, widząc smutek, który odbił się na jej twarzy.
— Czas jest w usługach śmierci, nie życia — odpowiedziała zwolna.
I znowu nastało milczenie, naokół migotały ciągle złote plamki; szarańcze sykały jeszcze głośniej, a ze szpar skalnych powysuwały się na głazy małe jaszczurki, szukając miejsc słonecznych.
Cinna spoglądał kiedy niekiedy na Anteę, i po raz tysiączny przelatywały mu przez głowę rozpaczliwe myśli, że wszystkie środki ratunku wyczerpane, że niema ani iskry nadziei, i że wkrótce ta kochana postać stanie się tylko cieniem znikomym i garstką prochu w kolumbarjum[1].
Teraz już, leżąc z przymkniętemi oczyma, w przybranej kwieciem lektyce, wyglądała, jak martwa.
— Pójdę i ja za tobą! — powtarzał sobie w duchu Cinna.
Wtem woddali dały się słyszeć czyjeś kroki.

  1. Kolumbarjum (z łac.) — miejsce do przechowywania urn z prochami zmarłych, spalonych wedle zwyczaju rzymskiego.