«zakonowi» wszystko zawadza. Wolałbym być w Scytji, niż tu...
— O czem chcesz mówić, Piłacie?
— Istotnie odszedłem od rzeczy. Ale to troski tego powodem. Mówiłem, że wśród tłumów niema miejsca na strach. Otóż, możecie dziś mieć widowisko. W Jerozolimie trzeba się byle czem zadowalać, przedewszystkiem zaś trzeba, żeby w południe Antea była wśród tłumów. Dziś umrze na krzyżu trzech ludzi. Lepsze to, niż nic. Przytem, z powodu paschy[1], napłynęła do miasta zgraja najdziwaczniejszych drapichróstów z całego tego kraju. Możecie się przypatrzyć temu ludowi. Każę wam dać wyborne miejsce wpobliżu krzyżów. Mam nadzieję, że skarani będą umierali odważnie. Jeden z nich dziwny człowiek: powiada się być Synem Bożym, jest słodki, jak gołąb, i naprawdę nie popełnił nic takiego, przez coby zasłużył na śmierć.
— I skazałeś go na krzyż?
— Chciałem się zbyć kłopotu, a zarazem nie poruszać tego gniazda os, które brzęczą naokół świątyni. Oni i tak ślą na mnie skargi do Rzymu. Zresztą, przecie nie o obywatela rzymskiego chodzi.
— Ów człowiek nie będzie dlatego mniej cierpiał.
Prokurator nie odpowiedział — i po chwili począł mówić, jakby do siebie:
— Jedna jest rzecz, której nie znoszę, to przesada. Kto przy mnie wymówi ten wyraz, odbiera
- ↑ Pascha (z hebrajsk.) — u Żydów: święto na pamiątkę wyjścia z Egiptu.