Strona:Pójdźmy za nim (Sienkiewicz).djvu/045

Ta strona została uwierzytelniona.

Niemniejsze zmartwienie targało i duszą Cinny. On również nie wierzył, że Nazarejczyk zmartwychwstanie, ale wierzył, że, gdyby żył, On jeden mógłby złą lub dobrą swą mocą uzdrowić Anteę.
A tymczasem coraz liczniejsze głosy wołały naokół:
— Zejdź z krzyża! zejdź z krzyża!
— Zejdź — powtórzył z rozpaczą w duchu Cinna — uzdrów mi ją, zabierz duszę moją!
Wypogadzało się coraz bardziej. Wzgórza były jeszcze we mgle, ale nad wyżyną i miastem niebo oczyściło się zupełnie. «Turris Antonia»[1] błyszczała w słońcu, jaśniejąc sama nakształt słońca. Powietrze uczyniło się świeże i rojne od jaskółek. Cinna dał rozkaz odwrotu.
Godzina była popołudniowa. Wpobliżu domu Antea rzekła nagle:
— Hekate nie przyszła dziś.
Cinna także myślał o tem.

VIII.


Widmo nie ukazało się i nazajutrz... Chora była ożywiona niezwykle, albowiem przyjechał z Cezarei Tymon, który, niespokojny o życie córki i przerażony listami Cinny, porzucił przed kilku dniami Aleksandrję, aby raz jeszcze zobaczyć przed śmiercią jedyne dziecko. Do serca Cinny poczęła znów

  1. Wieża Antonjusza (łac.).