Strona:Płomienie (Zbierzchowski).djvu/36

Ta strona została uwierzytelniona.
RANNEMU LEGIONIŚCIE.


 
Zwróć na mnie oczu swych gasnące gwiazdy.
Nic to, żeś blady, żeś zmizerniał druhu —
Rzecz najważniejsza nie upaść na duchu!
Nie mów mi, jakie walki i podjazdy

Masz już za sobą moje drogie chłopię.
— Żeś wiele cierpiał, widzę po twej twarzy. —
Lecz nie będziemy mieć miny grabarzy,
Choć z nas niejeden grób swój własny kopie.

Nie mów, bo mowa już dzisiaj uboższą
Niż czyn — więc tylko patrzmy sobie w serce.
Niedługo śniegu puszyste kobierce
Pokryją ziemię nam wszystkim najdroższą.

Kończy się jesień gdy żołnierz tak moknie,
Że się do kuli rwie lub do powrozu.
Niedługo kwiaty brylantowe mrozu
Zakwitną tobie na szpitalnem oknie.

Kwiaty te starczą ci za liść wawrzynu,
Lecz gdybyś bracie z nowej wiosny tchnieniem