Strona:Płomienie (Zbierzchowski).djvu/40

Ta strona została uwierzytelniona.

Gdy pierzchła noc bez końca
Zrywali się z swych leż.
Pod blask się patrząc słońca
Szukali twoich wież.

I oto żar nagrodzony
I nie daremny trud,
Stoją już polskie Legiony
U twoich świętych wrót.

Nowa, słoneczna era.
Dość już żałobnych chust.
Serce w piersiach zamiera,
Miłość nie schodzi z ust.
 
Stajem się lepsi i szczersi,
Słońce błysło wśród mgły.
Ach! upaść na czyjeś piersi
Wypłakać wszystkie łzy!!
 
Rozstać się już z łańcuchem,
Żyć wśród rodzinnych gniazd,
Być wolnym, szczęśliwym duchem
Wśród wichrów, chmur i gwiazd!!