Strona:Płomienie (Zbierzchowski).djvu/49

Ta strona została uwierzytelniona.
W ROCZNICĘ STYCZNIOWĄ.


 
Widzę was, widzę — szereg drogich główek —
Na czatach, w lesie lub więziennej celi,
Tak jak was wyczuł Grottgera ołówek,
Jak was wyśpiewał Urbański Aureli.

Wryły się w duszę wasze blade twarze,
Postacie strojne w kożuchy lub burki.
Garstka z was tylko na bój szła w czamarze,
Zbrojna w odwieczne sztućce lub dwururki.
 
Częstokroć kosa chłopska lub puginał
Były jedynem uzbrojeniem waszem.
Bo Polak, skoro powstanie zaczynał
I na armaty nawet szedł z pałaszem.
 
Starce — sprószeni powagą siwizny,
Lub pacholęta z szkolnej ledwo ławy,
Marzliście w lasach swej drogiej ojczyzny
Wśród śniegu, głodu i ciągłej obławy.

Kryły was kopce i mogiły śnieżne
Za wzniosły poryw pięknego szaleństwa.