Strona:PL-Boy-Igraszki kabaretowe.djvu/085

Ta strona została uwierzytelniona.

wówczas biedna panna Jagusia w swojem panieńskiem łóżeczku zupełnie jest bezbronna wobec oblegających ją dziwnych rozmarzeń, niewiadomo skąd spływających drobniutkich a delikatnych pieszczot, słodkich i drażniących szeptów, brzmiących jej bezustannie w uszach, a będących echem czytanych mechanicznie ustami wyrazów.
Królowa Marysieńka zbyt jest sprytną i wrażliwą, aby miała nie widzieć tych opressyi biednej Mademoiselle Jagusi — lecz rzecz dziwna, t o właśnie sprawia jej jakąś oryginalną, a bardzo mocną przyjemność. Dzięki pośrednictwu panny Jadwigi, odnajduje Marysieńka w swoim ukochanym, lecz nazbyt już często odczytywanym Brantômie, źródło nieznanych przedtem wzruszeń. Zdaje się, że te grube i dosadne słowa starego pisarza, któremi jednak naiwna zmysłowość umie się wypowiadać aż do najsubtelniejszych jej odcieni, nabierają jakiegoś nowego i szczególnego wdzięku, kiedy przechodzą przez niewinne usta tej polskiej dziewczyny; te opowiadania rubaszne a wytworne, cyniczne a tkliwe, odsłaniają królowej Marysieńce jakieś nowe i drażniące uroki, kiedy ich słucha recytowanych miarowym głosikiem i bardzo niedoskonałym akcentem francuskim panny Jagusi. Królowa lubi śledzić ten rumieniec, wykwitający raz po raz na licach panienki (w twoje ręce Henryczku!), lubi przyglądać się z pod zmrużonych powiek, jak tak zwana pierś dziewicza faluje przyspieszonym od tłumionej emocyi oddechem. Zresztą, królowa Marysieńka nie analizuje głębiej swoich uczuć; gdyby była bardziej literacko wykształconą, wiedziałaby, że to, czego w tej chwili doznaje, jest znaną perwersyą właściwą zboczeniu umysłowemu, zwanemu dekadentyzmem lub schyłkowością. Ze względu na zbliżający się koniec wieku