ność przyjaciółki ministra miała odgrywać główną rolę) przypłacił kilkotygodniowem więzieniem w turmie w Vincennes. Larum, jakie podnieśli księgarze i wydawcy Encyklopedji, nieskończone trudności z prowadzeniem redakcji dzieła, porozumiewaniem się z współpracownikami, rewizją plansz, etc., nauczyły Diderota cenić wolność osobistą więcej niżby to może uczynił wzgląd na własną skórę. Niebawem, sfery rządzące, a bardziej jeszcze Jezuici, spostrzegli się, jak potężną bronią w szerzeniu nowej doktryny stała się Encyklopedja, w której, pod skorupą naukowej informacji, z każdem słowem wciskały się w społeczeństwo idee przewrotu. Cudów zręczności, wytrwałości było trzeba ze strony Diderota, aby, przez dziesiątki lat, prowadzić dzieło to, niejednokrotnie zawieszane, dławione, to znów wskrzeszane dzięki umiejętnym zabiegom. Stało się ono umiłowanem dzieckiem jego życia, jego dumą, przytem było olbrzymiem przedsiębiorstwem finansowem[1], angażującem niemal na miljony wydawców i zapewniającem byt szeregowi pracowników. Każda nieostrożność, każde zuchwalstwo Diderota groziło Encyklopedji: dlatego to, być może, więził on w szufladach najlepsze utwory, dlatego godził się niejednokrotnie, z większym pewnie jeszcze bólem, myśl
- ↑ Subskrypcja na egzemplarz Encyklopedji wynosiła tysiąc franków, co Wolterowi, zasypującemu Francję ulotnemi taniemi broszurkami, dało temat do konceptu, że, „gdyby Ewangelia kosztowała 1200 sestercji, chrześcijaństwo nigdy nie byłoby się rozpowszechniło.“ Mimo to, ilość subskrybujących Encyklopedję przenosiła 4000 osób.