swą przykrawać, łagodzić i wypaczać w szczegółach, aby ocalić całość. Dla innej natury byłoby to może nie do zniesienia: Diderotowi czynił lżejszemi te przykrości zupełny niemal brak próżności autorskiej i niebywała zaiste rozrzutność myśli i talentu. Potrzebował wydzielić z siebie nadmiar kipiącego wrzątku: czy się to stało w rozmowie, której bogactwo sławią współcześni jednym głosem, czy w pomysłach które rozdawał na prawo i lewo, ciesząc się gdy je odnajdywał w pismach przyjaciół, czy w tomach całych które oddawał im do rozporządzenia pozwalając drukować pod ich nazwiskiem, czy w listach w których rzucał garściami najświetniejsze myśli — to było dlań rzeczą podrzędnej wagi. Najtypowszy w tem jako pisarz XVIII wieku, większą czuł potrzebę swojem słowem działać, niżeli skupić je w dzieło.
Podczas gdy w Niemczech wpływ Diderota, poczynając od Goethego, Schillera, a zwłaszcza Lessinga, był, w pewnej epoce, bardzo żywy, w Polsce śladów jego nie spotykamy niemal zupełnie. Dramat Père de famille, przyswojony dla sceny przez Wojciecha Bogusławskiego p. t. Ojciec familii[1], oto wszystko. We Francji, sztuka ta, sama przez się bardzo słaba, odegrała rolę „programową“, jako zwiastowanie nowożytnego dramatu mieszczańskiego, oraz pierwsze dążenie do „realizmu“ na scenie. W ostatnich czasach wreszcie, ukazał się po polsku,
- ↑ Wyszedł w druku w zbiorowem wydaniu dzieł Bogusławskiego, Berlin 1841.