dążności do wartości moralnych, nieraz przechodzącej aż w czułostkowość, wszystko to, na tle wrodzonej prawości, pogody i dzielności charakteru Kubusia, czyni zeń, może bez intencyi autora, symbol rodzącej się Francyi ludowej; symbol szlachetniejszy może i pełniejszy niż młodszy jego kolega po fachu, Figaro, który niebawem przez trzy lata będzie kołatać próżno do sceny francuskiej. Pan Kubusia ziewa, zażywa tabakę, zadaje pytania; Kubuś go bawi, za niego myśli, administruje jego mieszkiem, za niego nadstawia karku; czyż to nie rola szlachty i ludu w XVIII wieku we Francyi? A czy może być silniejszy kontrast, niż niewinne i uczciwe „amory“ Kubusia i Dyzi, a brzydka przygoda jego pana, w której ten, mimo iż wcale nie najostatniejszy okaz z ostatnich petitmaître’ów, przedstawia się potrosze jako łajdak i głupiec w dodatku? Wystarczy, aby na tę świadomość, głęboko wnikającą w naród, padła iskra namiętności, a pokolenie Kubusiów jednym zamachem zmiecie z powierzchni ziemi rasę swoich Panów, wraz z ich zegarkiem, tabakierką i sympatją dla filozofii. Refleksje Kubusia nad tem komu pisana jest przepowiednia katowskiego konia, nabierają, mimo woli autora, oświetlenia szczególnie macabre wobec blizkich wypadków przyszłości. „Tak było napisane w górze“, powiedział sobie zapewne pan Kubusia, wstępując na gilotynę, o ile skorzystał z nauk swego dobrego sługi.
Goethe powiada o tej powiastce[1], iż jestto „potrawa ze wszech miar wyborna i podana z cudownem
- ↑ List do Mercka z 7 kwietnia r. 1780.