strawę; czy znaleźli gościnę w domu możnego pana, gdzie im brakło wszystkiego co potrzebne, pośród obfitości wszystkiego co zbyteczne; lub też opuścili rankiem wielce pańską gospodę, gdzie im kazano zapłacić bardzo drogo za lichą wieczerzę podaną na srebrnych półmiskach i noc spędzoną pod kotarami z adamaszku w wilgotnych i nieświeżych prześcieradłach; lub że przyjęli gościnność wiejskiego wikarego, który pospieszył na wieś obłożyć dziesięciną kurniki parafian, aby zdobyć dla gości omlet i potrawkę z kurczęcia; albo też podpili sobie przedniem winkiem, podjedli suto i zyskali dobrze zapracowaną niestrawność w bogatem opactwie Bernardynów; mimo bowiem że to wszystko zdaje się jednako możliwe, Kubuś nie był tego zdania; istotnie możliwą z tych możliwości była tylko ta, która była zapisana w górze. Co natomiast jest prawdą, to iż, z jakiegobądź miejsca podoba się wam aby wyruszyli w drogę, nie ujechali jeszcze dwudziestu kroków, kiedy pan rzekł do Kubusia, zaczerpnąwszy poprzednio, wedle zwyczaju, spory niuch w tabakierce: „No i cóż, Kubusiu, historja twoich amorów?“ Zamiast odpowiedzieć, Kubuś wykrzyknął: „Do djabła z historjami moich amorów! A toć ja, dalibóg, zostawiłem...
PAN. — Cóżeś zostawił?
Zamiast odpowiedzieć, Kubuś wywracał wszystkie kieszenie i przeszukiwał nadaremnie. Zostawił pod poduszką mieszek podróżny z pieniędzmi, ale ledwie zdążył uczynić panu to przykre zwierzenie, ów zakrzyknął: Do djabła z historjami twoich amorów! Toć mój zegerek został na kominku!
Kubuś nie dał się prosić; natychmiast zatoczył
Strona:PL-Denis Diderot-Kubuś Fatalista i jego Pan.djvu/046
Ta strona została uwierzytelniona.