pan wykrzykiwał od czasu do czasu: Mój koń! mój biedny koń! Kubuś zaś rozwijał obszerniej streszczenie swych przygód. Skoro doszedł do punktu oskarżenia owej dziewczyny, pan rzekł:
„Naprawdę, Kubusiu, nie spałeś z tą dziewczyną.
KUBUŚ. — Nie, panie.
PAN. — I zapłaciłeś?
KUBUŚ. — Tak się widzi.
PAN. — Raz w życiu zdarzyło mi się większa nieszczęście niż twoje.
KUBUŚ. — Zapłaciłeś pan, przespawszy się poprzednio?
PAN. — Tyś rzekł.
KUBUŚ. — Nie opowie mi pan tego?
PAN. — Nim zapuścimy się w historję moich amorów, trzeba wprzódy wybrnąć z twoich. No! Kubusiu, dzieje twojej miłości, którą przyjmuję jako pierwszą i jedyną twego życia, mimo przygody ze służącą w Conches; gdybyś bowiem nawet się z nią przespał, nie znaczy abyś był zakochany. Codziennie niemal człowiek sypia z kobietami których nie kocha, a nie sypia z kobietami które kocha. Ale...
KUBUŚ. — Cóż, ale...? Co panu?
PAN. — Mój koń!... Kubusiu, serce, nie gniewaj się: postaw się na miejscu mego konia, wyobraź sobie że ciebie straciłem, i powiedz, czy nie ceniłbyś mnie tem więcej, słysząc jak wykrzykuję: „mój biedny Kubuś!“
Kubuś uśmiechnął się i rzekł: „Stanęliśmy, o ile pamiętam, na rozmowie gospodarza z żoną, w ową noc po pierwszym opatrunku. Zasnąłem trochę.
Strona:PL-Denis Diderot-Kubuś Fatalista i jego Pan.djvu/056
Ta strona została uwierzytelniona.