nim. — A kto był panem Kubusiowego pana? — Ba, alboż brak jest panów na tym świecie? Pan Kubusia miał nie jednego, ale stu, jak i wy. Ale, wśród tych panów Kubusiowego pana, musiało nie być ani jednego któryby był coś wart, każdego bowiem dnia ich odmieniał. — Był człowiekiem. Człowiekiem z namiętnościami jak ty, czytelniku; człowiekiem ciekawym jak ty, czytelniku; uprzykrzonym jak ty, czytelniku; natrętnie pytającym jak ty, czytelniku. — A dlaczegóż tak pytał? — Ładne pytanie! Pytał, aby dowiedzieć się i aby podawać dalej, jak ty, czytelniku...
Pan rzekł do Kubusia: Nie zdajesz mi się usposobionym aby podjąć opowiadanie o swoich amorach.
KUBUŚ. — Biedny kapitan! oto wędruje tam, dokąd wędrujemy wszyscy, i dziw tylko, iż nie zawędrował tam dużo wcześniej. Och!... Och!...
PAN. — Ależ Kubusiu, ty płacesz, o ile mi się zdaje? „Pozwól łzom plynąć bez tamy, wolno im bowiem płynąć bez wstydu; śmierć zwalnia cię od skrupułów przystojności, które pętały cię za jego życia. Nie masz tych samych przyczyn do ukrywania swej boleści, jakie kazały ci wprzódy ukrywać szczęście; nikt nie poważy się wyprowadzać z twoich łez wniosków jakie wysnuwałby z twej radości. Wiele przebacza się nieszczęściu. A wreszcie, w takiej chwili, trzebaż okazać się tkliwym lub niewdzięcznym: wszystko wziąwszy na szalę, lepiej zdradzić się ze słabością charakteru, niż dać się posądzić o jego szpetotę. Niechaj twa skarga płynie swobodnie iżby się stała mniej bolesną; niechaj będzie gwałtowną, iżby się stała
Strona:PL-Denis Diderot-Kubuś Fatalista i jego Pan.djvu/074
Ta strona została uwierzytelniona.