tności. Panna Pigeon spieszyła codziennie na lekcje z teczką pod pachą i puzderkiem przyborów matematycznych w zarękawku. Jeden z nauczycieli, Prémontval[1], zakochał się w uczenicy, i, pośród zawiłych wykładów o linii wpisanej w koło, urodziło się dzieciątko. Ojciec Pigeon nie był człowiekiem, któryby spokojnie ścierpiał pojętą w ten sposób operację matematyczną. Położenie kochanków stało się kłopotliwe; zastanawiają się co począć; ale, nie posiadając oboje nic, co się nazywa nic, cóż mogli mądrego wymyślić? Wzywają na pomoc przyjaciela Gousse. Ów, nie mówiąc słowa, sprzedaje wszystko co posiada, bieliznę, ubrania, przyrządy, meble, książki; zdobywa pewną sumkę, wsadza kochanków w dyliżans pocztowy, odprowadza konno aż do Alp; tam opróżnia sakiewkę z resztki pozostałych pieniędzy, wręcza je wśród uścisków, życzy dobrej podróży i wraca piechotą, o proszonym chlebie, do Lyonu, gdzie, malowaniem ścian w jakimś klasztorze, zarobił tyle, iż mógł dobić do Paryża bez potrzeby żebrania po drodze. — To bardzo piękne. — Z pewnością! i, sądząc z tego heroicznego czynu, przypuszczacie w p. Gousse silny grunt moralny? Zatem, wyzbądźcie się błędu: nie miał go ani, o, tycio. — To niemożliwe. — Tak wszelako jest. Zatrudniłem go u siebie. Dałem mu czek na ośmdziesiąt funtów na mego mandanta; suma była wypisana w cyfrach: cóż czyni? dodaje zero i każe sobie wypłacić ośmset funtów. — Och! to haniebne! — Nie więcej jest nieuczciwym kiedy kradnie, jak szlachetnym kiedy się wyzuwa ze wszystkiego by wspomódz przyjaciela; jest to oryginał
- ↑ Zarówno Prémontval jak jego żona istnieli autentycznie. Prémontval, uprowadziwszy pannę Pigeon, żył jakiś czas w Szwajcarji, potem w Berlinie, gdzie, mimo godności członka Akademji królewskiej, wiódł życie skromne i ubogie. Umarł w r. 1764. Pani Prémontval była lektorką żony księcia Henryka pruskiego; umarła w r. 1767, więc również przed powstaniem tej opowieści.