abym ja milczał, lub też aby gospodyni gadała; ta papla na to jak na lato; niechajże gada zatem.
PAN. — O cóżeś taki zły?
KUBUŚ. — Bo i ja lubię gadać.
PAN. — Przyjdzie na ciebie kolej.
KUBUŚ. — Albo i nie przyjdzie.
Już cię słyszę, czytelniku: oto, powiadasz, właściwe rozwiązanie Dobroczynnego Gbura[1]. Tak i mnie się zdaje. Gdybym ja był autorem sztuki, wprowadziłbym figurę, którąby wzięto za epizodyczną, a któraby nią nie była zgoła. Człowiek ten ukazywałby się od czasu do czasu, i zjawienie się jego byłoby zawsze usprawiedliwione. Pierwszy raz przyszedłby prosić zmiłowania; ale obawa złego przyjęcia kazałaby mu się cofnąć przed przybyciem Geronta. Naglony obecnością komorników, zebrałby się po raz drugi na odwagę; ale Geront nie zechciałby go widzieć na oczy. Wreszcie, wprowadziłbym go przy końcu, gdzie odegrałby wiernie rolę owego chłopka z oberżystą; miałby, jak ów wieśniak, córkę którąby zamierzał jakoby oddać do obowiązku w mieście, syna którego trzeba mu odebrać ze szkół i przenieść do terminu; on sam wreszcie gotów iść o żebranym chlebie, póki mu się życie nie uprzykrzy. Ujrzelibyście dobroczynnego gbura u stóp tego człowieka, usłyszelibyście dobroczynnego gbura wyłajanego jak na to zasłużył. Zmuszony byłby wzywać na pomoc całą rodzinę zgromadzoną wkoło niego, aby zmiękczyć swego dłużnika i zmusić by przyjął nową pomoc. Dobroczynny gbur, tak ukarany, przyrzekłby się poprawić; ale, w tejże samej chwili, wróciłby do swego charakteru, wpadając
- ↑ Le bourru bienfaisant, sztuka najwybitniejszego włoskiego komediopisarza, Goldoniego, grana była po raz pierwszy w Paryżu w r. 1771. W swoim czasie, kiedy Diderot wystawił swego Ojca rodziny, wiele mu nadokuczano zarzutami rzekomego plagiatu z Goldoniego.