mego kapitana, kolega jego, stawszy się bogatym, stał się również i graczem. Zatem on, lub też pan de Guerchy, przyjmuje. Los wkłada kubek z kośćmi w ręce jego przeciwnika, który wygrywa, wygrywa, wygrywa... wprost bez końca. Gra się rozgrzała, stawki wzrastały z piorunującą szybkością, kiedy jeden z obecnych zwrócił uwagę pana de Guerchy, lub też kolegi mego kapitana, iż dobrzeby uczynił nie forsując dalej i dając pokój grze, w której partner bieglejszy jest od niego. Na te słowa, które były jeno prostym żartem, koledze mego kapitana, lub też panu de Guerchy, wpada do głowy iż ma do czynienia z oszustem; nie namyślając się, wsuwa rękę do kieszeni, dobywa bardzo ostrego noża, i, gdy przeciwnik wyciągnął rękę po kości aby je włożyć do kubka, przygważdża nożem rękę do stołu, mówiąc: „Jeśli kości są fałszywe, jesteś łajdakiem, jeśli są dobre, moja wina...“ Kości okazały się dobre. P. de Guerchy rzekł: „Jest mi niezmiernie przykro, i gotów jestem dać zadośćuczynienie jakiego pan zażąda...“ Inne były słowa kolegi mego kapitana; ów rzekł: „Straciłem pieniądze; przedziurawiłem rękę uczciwemu człowiekowi; ale, w zamian za to, będę miał przyjemność pojedynkowania się ile dusza zapragnie...“ Skaleczony oficer odchodzi i daje sobie opatrzyć rękę. Skoro się wyleczył, zgłasza się do przygwoździciela i żąda porachunku; ów, czyli pan de Guerchy, uważa żądanie za słuszne. Drugi, czyli kolega mego kapitana, zarzuca mu ręce na szyję i powiada: „Oczekiwałem pana z niecierpliwością nie do opisania...“ Idą na łączkę: przygwoździciel, p. de Guerchy, lub też ko-
Strona:PL-Denis Diderot-Kubuś Fatalista i jego Pan.djvu/155
Ta strona została uwierzytelniona.