Pani de La Pommeraye zapytała, czy obie z córką bardzo są znane.
— O wiele za bardzo, niestety.
— Widzę, iż nie upierałaby się pani przy swojem rzemiośle?
— Zgoła nie; córka zaś zaklina się codziennie, iż wolałaby największą nędzę niż obecne życie; grzęźnie w melancholii, która tem bardziej odstręcza ludzi...
— Gdyby mi tedy przyszła ochota zapewnić wam los co się zowie świetny, zgodziłybyście się?
— Nawet o wiele taniej.
— Ale czy możecie przyrzec, iż zastosujecie się najściślej do wskazówek jakich udzielę?
— Może pani na to liczyć bezwarunkowo.
— I będziecie na moje rozkazy kiedy tego zażądam?
— Będziemy ich oczekiwały z niecierpliwością.
— To wystarcza; chciej pani wrócić do domu, a niebawem je otrzymasz. Tymczasem, pozbądźcie się mebli, sprzedajcie wszystko, nie chowajcie nawet sukien, jeśli są nieco jaskrawe: toby nie odpowiadało moim widokom.“
Kubuś, który zaczynał być zaciekawiony, rzekł do gospodyni: „A gdybyśmy tak wypili zdrowie pani de La Pommeraye?
GOSPODYNI. — Chętnie.
KUBUŚ. — A pani d’Aisnon?
GOSPODYNI. — Stoi.
KUBUŚ. — Nie odmówisz mi pani i zdrowia panny d’Aisnon, która ma ładny głosik do salonu, mało talentu do tańca, i melancholię wtrącającą ją
Strona:PL-Denis Diderot-Kubuś Fatalista i jego Pan.djvu/163
Ta strona została uwierzytelniona.