Strona:PL-Denis Diderot-Kubuś Fatalista i jego Pan.djvu/197

Ta strona została uwierzytelniona.

GOSPODYNI. — Noc poślubna spłynęła bardzo szczęśliwie.
KUBUŚ. — Byłem pewny...
GOSPODYNI. — Bądź pewny tego co ci pan powiada... (Mówiąc to, uśmiechała się, gładziła ręką po twarzy Kubusia i ściskała go za nos...) Ale, następnego dnia...
KUBUŚ. — Następnego dnia, czy nie było tak samo jak poprzedniego?
GOSPODYNI. — Niezupełnie. Następnego dnia, pani de La Pommeraye napisała do margrabiego bilecik z zaproszeniem aby natychmiast przybył w pewnej ważnej sprawie. Zjawił się niebawem. Przyjęła go z twarzą, na której oburzenie malowało się w całej sile; słowa, w jakich ozwała się doń, nie były długie: „Margrabio, rzekła; poznaj mnie wreszcie. Gdyby inne kobiety umiały się cenić natyle, aby tak jak ja odczuwać obrazę, mniej byłoby na świecie mężczyzn podobnych tobie. Zdobyłeś uczciwą kobietę i nie umiałeś jej uszanować; ta kobieta, to ja: zemściła się, dając ci zaślubić inną, godniejszą ciebie. Wyszedłszy stąd, udaj się na ulicę Traversière, do Hamburskiego hotelu, gdzie możesz zasięgnąć wiadomości, jakie brudne rzemiosło żona twoja i teściowa praktykowały przez dziesiątek lat, pod nazwiskiem d’Aisnon.
Zdumienie i pomięszanie biednego margrabiego nie da się opisać. Nie wiedział co myśleć; ale niepewność nie trwała dłużej niż czas potrzebny do przebycia z jednego końca miasta na drugi. Teściowa jego i żona miały niejakie podejrzenie tego co zaszło. Za pierwszem uderzeniem młotka, teściowa