bezbarwnem i pospolitem powtórzeniem. Ze wszystkich grzeszków ładnej penitentki, jestem pewien, że spowiednik tego jednego słucha z pełną uwagą.
KUBUŚ. — Panie, panie, widzę że pan jest porządnie zepsuty i że, przy skonaniu, djabeł mógłby się snadnie panu ukazać pod tą postacią co Ferragusowi[1].
PAN. — Możliwe. Ale, co do ciebie, założyłbym się że patent na mężczyznę zawdzięczasz jakiejś starej ladacznicy z waszej wioski.
KUBUŚ. — Niech się pan nie zakłada, bo pan przegra.
PAN. — Zatem gospodyni księdza proboszcza?
KUBUŚ. — Niech się pan nie zakłada, bo pan znów przegra.
PAN. — Zatem jego siostrzenica...?
KUBUŚ. — Jego siostrzenica aż dławiła się od złości i nabożeństwa; dwie cnoty, które bardzo dobrze czują się w swojem sąsiedztwie, ale w których sąsiedztwie ja czuję się fatalnie.
PAN. — No, teraz myślę że już zgadnę...
KUBUŚ. — Ja wcale nie myślę.
PAN. — W pewien dzień jarmarczny lub targowy...
KUBUŚ. — Ani jarmarczny ani targowy.
PAN. — Poszedłeś do miasta.
KUBUŚ. — Nie poszedłem wcale do miasta.
PAN. — I było napisane w górze, że spotkasz w jakimś szynczku uczynną istotę; zaprószywszy sobie nieco głowę...
KUBUŚ. — Nie wypiłem ani kropli; było natomiast napisane w górze, iż, w godzinie którą mamy
- ↑ Ferragus nie z „Orlanda szalonego“, ale z wspomnianego naśladownictwa Forti-Guerry.