Pompejusz. Pozbądźcie się tedy fałszywej delikatności, albo też postąpię z wami jak milord Chatham[1], z członkami parlamentu; powiedział im: „Cukru, cukru, cukru; i cóż w tem śmiesznego?...“ A ja wam powiem: „Byka, Byka, Byka; dlaczego nie ma się kto nazywać Byk?“ Powiedziawszy, co miałem na sercu, oddaję głos Kubusiowi.
KUBUŚ. — Było to w dzień świąteczny; brat Jan wydawał za mąż córkę jednego z sąsiadów. Ja byłem drużbą. Posadzono mnie do stołu między dwoma najtęższymi kpiarzami z całej parafii; miałem minę wielkiego bajbardzo, mimo że nie byłem znów takim za jakiego mnie brali. Zadali mi kilka jowialnych pytań na temat poślubnej nocy; odpowiedziałem dość głupio: dalejże oni parskać śmiechem, aż żony obu żartownisiów zaczęły krzyczeć z końca stołu: „Co się stało? co wam tak wesoło?“ — „Tarzać się ze śmiechu! odparł jeden z żonkosiów: opowiem ci to wieczorem.“ Druga, niemniej ciekawa, zadała mężowi toż samo pytanie i otrzymała podobną odpowiedź. Uczta ciągnie się dalej; takoż i pytania i moje niezgrabstwa i wybuchy śmiechu i zdziwienia u kobiet. Po uczcie, tańce; po tańcach, pokładziny państwa młodych, uroczystość podwiązki; wkońcu znajduję się w mojem łóżku, a owi dwaj kpiarze w swoich, gdzie każdy z nich skwapliwie rozpowiada żonie rzecz niezrozumiałą, niepodobną do wiary, iż, w dwudziestym drugim roku, chłopak duży i krzepki jak ja, wcale przystojny, rzeźki i nie głupi, jest tak naiwny, ale to tak naiwny jak kiedy wychodził z żywota matki. Obie kobiety okrzyki-
- ↑ Wilhelm Pitt, hr. Chatham (1708—1778).