za jego radą, śmieje się do rozpuku, i pyta kto go tam posadził. — Wikary: „Ze... ze... zesadź mnie na zie...zie...ziemię.“ — Mąż wybucha znowu śmiechem i pyta jak się wziąć do tego. — Wikary: Tak... tak... ja... jak... wla... wla... wlazłem; wi... wi... widłami. — Do paralusza, masz słuszność; patrzcie co to znaczy uczyć się łaciny!... Bierze widły, podstawia, wikary nawdziewa się na nie tak jak ja go nawdziałem; mąż okręca go parę razy po spichrzu, intonując uroczystym falsetem coś w rodzaju psalmu, wikary zaś drze się: „Po... po... postaw mnie, gał... gał... gałganie; po... po... postawisz ty mnie, gał... gał... gałganie?...“ A mąż: „Cóżbyś pan na to, panie wikary, gdybym pana tak obniósł po całej wiosce? W życiu nie widzieli ludzie piękniejszej procesyi...“ Ale skończyło się na strachu, mąż postawił wreszcie wikarego na ziemi. Nie wiem, co on tam powiedział mężowi, Zuzia bowiem umknęła, dosłyszałem tylko: „Nie... nie... nieszczęśniku! po... po... po... podnosisz rę... rę... rękę na ka... ka... kapłana; wy... wy... wyklinam cię; bę... bę... będziesz po... po... potępiony...“ Tak wołał mały człowieczek, mąż zaś pędził go przed sobą widłami. Ludzie zbiegają się ze wszystkich stron; ja przybiegam również; zaledwie mąż Zuzi zoczył mnie zdaleka, zaczął wołać zamierzając się widłami: „Zbliż-no się, zbliż.“
PAN. — A Zuzia?
KUBUŚ. — Wykręciła się.
PAN. — Jak?
KUBUŚ. — Doskonale; kobieta zawsze się wykręci, o ile nie przyłapano jej na gorącym uczynku... Z czego się pan śmieje?
Strona:PL-Denis Diderot-Kubuś Fatalista i jego Pan.djvu/274
Ta strona została uwierzytelniona.