zaprosił je, by usiadły. Dało się im pić, rozgadało je, kazało grać. Podczas gdy moi trzej towarzysze zabawiali się z jedną miętosząc jej spódniczki, towarzyszka jej, która siedziała przy mnie, rzekła po cichu: „Panie, dostał się pan w bardzo liche towarzystwo: niema wśród tych ludzi ani jednego, któryby nie był zapisany w czerwonej książce[1].“
Opuściliśmy gospodę o wskazanej godzinie i udaliśmy się do Mervala. Zapomniałem powiedzieć, iż obiad ten wyczerpał sakiewkę kawalera i moją. W drodze, Le Brun rzekł kawalerowi, który znów powtórzył mnie, że Mateusz de Fourgeot żąda dziesięciu ludwików za pośrednictwo: mniej nie można mu ofiarować; zresztą, jeśli dobrze go usposobimy, dostaniemy towary po tańszej cenie i odbijemy z łatwością tę kwotę na sprzedaży.
I oto znów jesteśmy u Mervala, gdzie kupczyni już czeka z towarem. Pani Bridoie (to jej miano), obsypawszy nas grzecznościami i ukłonami, rozłożyła materje, płótna, koronki, pierścionki, dyamenty, złote puzderka. Wzięliśmy potrosze wszystkiego. Le Brun, Mateusz de Fourgeot i kawaler oznaczali cenę, Merval prowadził pióro. Całość urosła do dziewiętnastu tysięcy siedmiuset siedmdziesięciu i pięciu funtów, na które miałem wystawić skrypt, kiedy pani Bridoie rzekła składając dyg (nie zdarzyło jej się przemówić bez dygnięcia): „Proszę pana, czy pańskim zamiarem jest wykupić oblig w terminie?
— Oczywiście, odparłem.
— W takim razie, rzekła, jest panu wszystko jedno, czy pan wystawi zwyczajny skrypt, czy też weksle.“
- ↑ Czerwona książka = rejestr policji.