muślinu, krzyżyk złoty, pończochy bawełniane, pierścionek, naszyjnik z granatów. Kiedym załatwił się z małym sprawunkiem, dopieroż zaczynał się kłopot: dla mnie z ofiarowaniem, dla niej z przyjęciem. Najpierw, pokazywałem nabytek; jeśli zyskał uznanie, mówiłem: „Panno Dyziu, dla pani kupiłem...“ Jeśli przyjęła, moja ręka drżała gdym wręczał podarek, jej dłoń gdy brała go z mojej. Jednego dnia, nie wiedząc już co ofiarować, kupiłem podwiązki; były jedwabne, w białe, czerwone i niebieskie prążki, z klamerką. Rano, nim jeszcze się zjawiła, powiesiłem je na grzbiecie krzesła, stojącego przy łóżku. Zaledwie Dyzia je spostrzegła, zawołała: „Och! cóż za śliczne podwiązki!
— To dla mojej panny, odparłem.
— Pan ma swoją pannę, panie Kubusiu?
— Rozumie się; czy jeszcze nic pannie Dyzi nie mówiłem?
— Nie. Musi być bardzo miła, z pewnością...
— Bardzo.
— I bardzo ją pan kocha?
— Z całego serca.
— I ona pana tak samo?
— Żebym ja to wiedział! Te podwiązki są dla niej, i przyrzekła mi jedną łaskę, której jeżeli dopełni, myślę że poprostu oszaleję.
— Cóż to za łaska?
— Że jedną podwiązkę wolno mi będzie zapiąć własnemi rękami.
Panna Dyzia zaczerwieniła się, nie zrozumiała ntencji, uwierzyła iż podwiązki były dla innej,
Strona:PL-Denis Diderot-Kubuś Fatalista i jego Pan.djvu/343
Ta strona została uwierzytelniona.