Strona:PL-Krzysztof Nawratek-Miasto jako idea polityczna.pdf/138

Ta strona została uwierzytelniona.
138
Krzysztof Nawratek

„skolonializowania” przez międzynarodowe koncerny i instytucje. Globalizacja jest więc wręcz ze swej istoty fenomenem miejskim. Czy w takiej sytuacji szukanie dywersyfikacji sposobów przeżywania społeczeństw na poziomie miast nie jest absurdem? „Najciemniej jest pod latarnią” – powiada ludowa mądrość. Ponieważ nie wierzę, że można to zrobić, więc i nie szukam metody, by System zniszczyć, a jedynie (lub aż) by go „zhakować”, poszukiwanie tropów różnorodności w samym sercu „maszyny glajchszaltującej” wydaje się nie tylko obiecującą, lecz wręcz jedyną możliwą drogą.
Są dwa powody, dla których Miasto jest poszukiwanym przeze mnie modelem politycznej i społecznej organizacji lepszego jutra ludzkości. Po pierwsze, właśnie dlatego, że globalizacja jest fenomenem zarządzanym w miastach i to miasta z globalizacji przede wszystkim korzystają, możemy być pewni, że miasta są najlepszym miejscem, by próbować „zhakować” System dla naszych celów. Po drugie, miasta mają genezę Polis, są czymś zupełnie innym niż (co przypomniał mi ostatnio Krzysztof Kafka) państwa narodowe, które wyrosły na glebie nacjonalizmu i absolutyzmu. Miasta, przynajmniej genetycznie, mają w sobie ów specyficzny element immanentnej władzy, na którym można spróbować stworzyć nową Polis.
Czym jednak rożni się Miasto jako całość od swojego fragmentu? Od dzielnicy / enklawy? Pisałem w rozdziałach poprzednich o postmodernistycznym rozpadzie współczesnego miasta na fragmenty – czyż nie jest to dobry i wystarczający model dywersyfikacji sposobów prze-żywania życia przez różnych ludzi i różne grupy społeczne? Czy te zróżnicowane fragmenty nie wystarczą, by zagwarantować tak pożądaną w miastach różnorodność? Patrząc z drugiej strony – czy próba odtworzenia Polis (szczególnie w wersji z Diamentowego wieku Stephensona) nie oznacza zniszczenia różnorodności? Czy nowa Polis, która będzie zbudowana według jakiejś jednorodnej wizji światopoglądowej, nie stałaby się zaprzeczeniem Miasta? Jeśli Arystoteles mówił