Strona:PL-Stefan Żeromski-Nawracanie Judasza.djvu/023

Ta strona została uwierzytelniona.

Wszystko to jednakowoż trwało zbyt długo. Spisek miał czas na to, żeby wyhodować swego własnego Devadattę. Znalazł się taki wśród pupilów doktora Brusa, wynaleziony w jakiejś suterynie, cierpliwie i pracowicie odchuchany z nędzy i skostnienia, odhodowany na sercu, nauczony niejednej mądrości i przygarnięty do tajemnic.
Około Wielkiejnocy ostatniego roku pobytu Ryszarda w gimnazyum odbył się zjazd kilkunastu delegatów wszystkich ognisk z gimnazyów prowincyonalnych. Delegaci zjechali się z zachowaniem wszelkich ostrożności, zgromadzili się już nie w ciasnej rozmównicy, lecz w salonie doktora, — zostali, — oczywiście, wydani przez Devadattę komu należy, — jak to mówią, nakryci. Doktora Brusa, Nienaskiego i kilku starszych prowodyrów poproszono, żeby troszeczkę posiedzieli dla odpoczynku po bieganinie w dziewictwie pól ideału. Odpoczynek trwał dosyć długo. Ryszard z poprawną wytrzymałością spełnił, co do niego należało: milczał, zaprzeczał, jak się patrzy, brał na siebie, — i tak dalej. Gdy wyszedł na świat, dowiedział się, że z matury nic nie będzie, że zamiast niej musi się zadowolnić czemś znacznie skromniejszem, a mianowicie tak zwanym »wilczym biletem«.



Nie stracił poczciwiec rezonu. Przeciwnie, — jeszcze więcej obserwacyi zmieściło się pod jego zwichrzoną czupryną. Stał się teraz czemś, figurą, niemal symbolem. Kiedy koledzy wymawiali teraz słowo »Nienaski«, to już coś specyalnego oznaczało. Mówiono to szeptem, zcicha, nieraz z namaszczeniem, a zawsze z szacunkiem. Coś, jakgdyby sława, — czcza zresztą, jak każda inna, — oświetliła i zapachem kadzidła owionęła tego wypędka. Zajmowali się nim już nie tylko związkowcy i przyjaciele. Na agapach starych peregrynantów mówiono o nim, jako o »dobrej krwi«. Ale kiwano głowami, marszczono groźnie czoła i pocierano łysiny na wspomnienie tych przewrotności, które on nie tylko wyznawał, lecz z nagannem zuchwalstwem głosił wobec starych cierpiętników, oraz z honorem reprezentował wobec tych, co za takie reprezen-