Strona:PL-Stefan Żeromski-Nawracanie Judasza.djvu/039

Ta strona została uwierzytelniona.

kieliszka... Lecz w gruncie, oprócz wstydu niezgrabnego ryfy z prowincyi, nie czuł nic innego. Dawał sobie jakby sekretne szturchańce:
— Bawże się, niedojdo! — patrzajże, jak się robi na świecie zabawę, jak się powinno weselić! — Lecz było to bezskuteczne.
Znajomość z nygusem ułatwiła Ryszardowi zapoznanie się w ogólnym zarysie z polskością w Paryżu.
Furfant oprowadzający był w gruncie rzeczy pochodzenia raczej polskiego, niż rosyjskiego. To też Ryszard z jego wynurzeń i facecyi miał mimowoli możność powzięcia wiadomości o polskich paryżanach. Trudno było w istocie o lepszego informatora. Dowiedział się, nie pytając o to wcale, gdzie tu kto mieszka, ile ma pokoi, jakim gdzie charakterem i temperamentem obdarzona jest odźwierna każdego z tych lokalów, jaki dochód ma ten a ten z panów polskich nad Sekwaną, jakich kto jest mniemań, do jakiej partyi zalicza się, lub jego zaliczają, jakiego jest usposobienia on sam, żona, dzieci... Z owego exposé chodzika wynikło, że Paryż gnieździ w sobie dużą kolonię polską, w czem kilkanaście rodzin magnackich o milionowych i krociowych fortunach, że jest tu wielu Polaków zamożnych, osiadłych, zarabiających dostatnio, że wreszcie daje przytułek dużej masie »bryndzy« polskiej, może zbyt dużej, jak na miasto tak wykwintne. W najniewinniejszej myśli, poprostu żeby przecie o czemś mówić z drabem, a zaprzysięgając sobie w duszy stałość w obojętności na objawy wszelkiego gatunku »bryndzy«, Ryszard zapytał, cóż jest z ową polskością, gdzie się to wszystko gnieździ, jak urządza, gdzie ma swe organa i instytucye?
Obwieś wyliczył natychmiast wszystko z pamięci: bibliotekę, szkołę batignolską, świętego Kazimierza, cześć i chleb, biuro prasowe, towarzystwo dam polskich, »klaudyę«, Sokoła i t. d. Ryś notował sobie w karneciku adresy tych nazw, nie wyłączając różnych garkuchni narodowych, ażeby zwiedzić wszystkie kolejno, poprostu, jako osobliwości miasta Paryża. Wśród wymienionych instytucyi, które w znacznej większości były funkcyami raczej przeszłości, niż teraźniejszości, a poniekąd tylko zabytkami wielce szanownymi, trafił, już bez pomocy oberwańca, na funkcyę życia dzisiejszego. Była to tak zwana »czytelnia«, gdzie mieściły się zarazem różne stowa-