Strona:PL-Stefan Żeromski-Nawracanie Judasza.djvu/081

Ta strona została uwierzytelniona.

niemieckich stadników — z poświęcenia dla państwa i kolonii. To były przecie mordy — ha! Już i w Anglii sprawa utknęła. Jeszcze tam panuje prawo: — im większa bieda, tem więcej dzieci, im więcej zamożności, tem dzieci mniej, — ale już naogół nie przybywa konkwistadorów. Nie będzie komu dławić się pieniędzmi wyduszonymi i zgarniętymi z globu ziemskiego. Poczyna się wymieranie ras łupieżców cudzego dobra.
— No, stąd do »wymierania« jeszcze dosyć daleko...
Pustoszała już tawerna. Dym grubą warstwą chwiał się pod zczerniałymi sufitami. Trzej goście zapłacili należność i wyszli na ulicę. W stronę, dokąd zmierzali, nie było już żadnego środka komunikacyi, bo podziemna métro już nie funkcyonowała o tej godzinie, a i stary »samowar« »Mont-Rouge-Gare de l’Est« — również udał się na zasłużony nocny spoczynek. Należało iść piechotą. Mijali tedy długi bulwar, podziemny dworzec kolei, ulicę Denfert-Rochereau z jej dwoma rzędami gęstolistnych platanów. Było tam pusto i cicho, jak w ogrodowej alei. Czasami tylko, pociąg pędzący w dal podziemiem, dawał o sobie znać łoskotem i szumem powietrza w wentylu. Młody syndykał Blas wciąż perorował. Pienił się na »burżuazyą«, dowodząc milczącemu Żłowskiemu rzeczy, które tamten, prawdopodobnie, dobrze wiedział i gruntownie przemyślał:
— Zbytek, — wołał, — nazywają cywilizacyą. Próżniactwo życia jego pięknem. Ależ wstrętny jest cały cywilizowany zbytek!
— Którego notabene wcale nie znacie... — wtrącił przeciwnik.
— Którego znać nie chcę! Zbytek jest nieruchomy. Ruch ma tylko z nas, dla tego wydaje się, że i on jest piękny. Piękno życia jest tylko w pracy. Weźcie nieopisane, pełne czarodziejskiej grozy piękno walcowni żelaza, odlewni stali, majestat kopalń, życie pracy na wybrzeżach morza, — weźcie poranek, kiedy śpią »panowie i panie«, a działają dostawcy, karmiciele tamtych... Ileż powabu, ile prawdziwego uroku posiada ranny ruch pracowników ulicy, ile interesujących sytuacyi zawiera w sobie życie młodych chłopców sklepowych, pędzących na rowerach z gołą głową i zakasanymi rękawy,