Strona:PL-Stefan Żeromski-Nawracanie Judasza.djvu/082

Ta strona została uwierzytelniona.

z rozmaitymi produktami i materyałami, z owocami i jarzynami! Jak przedziwnie rozmaity jest obraz ludzi pchających wózki, niosących ciężary, z pieczywem i mlekiem! Życie każdej z tych istot — to dzieje bolesne borykania się, walki na przebój, trudu w pocie czoła. Ileż przygód, ile kolizyi, ile zdarzeń, jakie piękno pośpiechu i ruchu, gestów, głosów wesela i strudzenia, ile dowcipu, ile objawów spełnionego zadania, dzieła dokonanego poprawnie, zgrabnie, uroczo, — a nadewszystko pożytecznie! Jakże jałowe, jak śmiesznie nudne, jakże przerażająco nędzne, zawsze jednako monotonne jest życie spożywców materyałów, przywiezionych przez tamtych! Życie mody i obyczaju, dookoła którego wre pogarda i drwina... Pałace i wille są, jak fortece, które odrazą zdobywa każde spojrzenie. Proszę was — wdzięk ubogiego okna, które ozdabia kwiat w doniczce... Jakże się muszą nudzić i męczyć w swych automobilach, kiedy nam zakażają płuca i oślepiają oczy kurzem i zaduchem benzyny!...
— Nie bardzo widać, żeby się nudzili. Automobilów dyabelnie przybywa. Samibyście zresztą z przyjemnością zasypali bliźniemu oczy, gdyby się tylko dało... A nie myśleliście też o tem, jak znowu nie piękne jest życie, naprzykład, szewca, albo krawca?
— Szewcem był mój ojciec.
— Szewc przykuty do swojego stołka wgłębionego przez niezliczoną ilość godzin sporządza buty, nie ruszając się prawie z miejsca. Nie może w tym bezruchu strawić pokarmów. Stąd zapalenie ślepej kiszki, — bez żadnej tam operacyi, — przedwczesna, szewska śmierć. Przez zabrudzone okienko najczęściej z głębi piwnicy, szewc widzi wciąż nogi, nogi migające, biegnące, podskakujące. A on to dla nich wszystkich szykuje buty, żeby sobie mogli biegać po ziemi, sam rzadko kiedy ruszając się z miejsca. Krawiec zawsze cuchnie od bezruchu i choróbsk. Czy nie myśleliście nigdy, jak to piekielnie, jak wściekle ci ludzie chcą, pragną, powstać nareszcie i wyjść. Wyjść!
Trzej rozmówcy mijali plac lwa belforckiego. Mieli się tutaj rozstać. Lecz Żłowski i Blas postanowili odprowadzić Nienaskiego do domu. Szli tedy wzdłuż bulwaru Raspail. Większość latarń elektrycznych była już zgaszona. Drzewa przy blasku pozostałych