Strona:PL-Stefan Żeromski-Nawracanie Judasza.djvu/109

Ta strona została uwierzytelniona.

Już następnego dnia po przybyciu do miasta, rozglądając się po okolicy zlekka falistej i porzniętej parowami, budowniczy tknięty został przez kształt niezwykły w oddali, przez wyniosłą, ściętą wieżę. Zagadnąwszy o wyjaśnienie melancholijnego żydka, który wystawał przed sklepem, zawierającym nieco osikowego drzewa i kilka słoików z cukierkami, Ryszard otrzymał odpowiedź:
— Tamto? To jest Gryfy.
— A cóż to są owe Gryfy?
— To jest takie miejsce.
— Proszę... Miejsce. Ale ten mur, co go tam widać, — co to jest?
— Co to jest? To jest stara wieża.
— Kościelna? Kościół tam stoi?
— Nie. Tam niema kościoła.
— A więc co?
— To jest śpichlerz.
— Któż to zbudował taki śpichlerz?
— Nie wiadomo. To jest bardzo dawny budynek. Powiadają, że jego wybudował jeden Kaźmirz.
— Co za Kazimierz?
— Czy to można wiedzieć? Taki podobno był polski cesarz.
Bardziej rzeczy świadomi tubylcy miasteczka potwierdzili wersyę co do nazwy, że istotnie są to Gryfy. Co zaś do samego budynku dali wyjaśnienie, iż jest to »ormiańska wieża«. Wreszcie najbardziej świadoma inteligencya miejscowa wyjaśniła, iż wieża, którą widać na horyzoncie, jest resztką aryańskiego kościoła w ruinie.
Nienaski wybrał się, nie zwlekając na miejsce, zbadał wszystko od początku do końca i opętany został przez rabies architektoniczną. Wieża była pozostałością zamku, zbudowanego, prawdopodobnie, w piętnastym wieku. W stuleciu szesnastem posiadaczami Gryfów i zamku byli Szafrańcowie, o których Paprocki pisze między innymi, iż »wiele ich różne skrypta zasłużonymi wspominają«. Jeden z nich, gorący protektor i krzewiciel aryaństwa, wzmacniając zamek podczas walk z rzymskimi katolikami, miał zbudować strażnicę, która właśnie w całości ocalała. Jedna ze sklepionych sal