Strona:PL-Stefan Żeromski-Nawracanie Judasza.djvu/132

Ta strona została uwierzytelniona.

— Muszą wyzdychać.
Nienaski zatrwożył się w sobie, że na takim oto punkcie stanęła socyologia polska. Ta sprawa ma mieć jedno tylko rozwiązanie: »muszą wyzdychać?« Twierdził, że gdyby nawet tak było, to przecie, zanim jedni »wyzdychają«, zarażą swą śmiercią i chorobą innych, tubylców, — zgnoją chorobami ciała i duszy, które się w tem rojowisku gnieżdżą. Wtedy socyolog rozjuszył się na dobre i począł walić, prażyć, dobijać cyframi. Krzyczał w rynku Posuchy:
— To niech stąd uchodzą!
— Dokądże?
— Do jakiego ciepłego kraju, nad morze jakie! Do uprawy winnic, ryżu, herbaty, bawełny, do hodowli pomarańcz, róż, hijacyntów! Do lekkich robót w polach, ogrzanych słońcem południa! Lud to jest południowy.
— Ale dokądże pójdą? Kto ich weźmie?
— Ja tam nie wiem! Polski lud jest tutejszy, zna się z zimą i jesienią, z rolą i lasem, ze znojem i wytrzymałością. Sam tu chce pracować na siebie i dla siebie. Dosyć tego!
Na tem stanęło, bo socyolog nie chciał już nic więcej powiedzieć. Właściwie jednak nie było to rozwiązanie. Nie było nawet zadzierzgnięcie. Bo gdzież to mieli iść, do jakiego ciepłego morza, czy kraju poganiacze sparszywiałego konia? Kto ich miał gdzie posłać? Gdy Nienaski nastawał na socyologa, że nie jest to sprawa żydowska, lecz sprawa polska, jedna z najżywotniejszych spraw najnieszczęśliwszego z plemion ziemi — ten zabrał się do odjazdu. W taki to sposób rozwiązanie tej kwestyi nie ruszyło naprzód w Posusze. Przeciwnie, gdy architekt zaczął organizować spółkę i sklep kooperacyjny, zabiegać koło sprzężenia stowarzyszeń wytwórczych, mianowicie koło zbudowania piekarni współdzielczej, dążyć do związania się stolarzów miasteczka w spółkę, któraby usunęła wydzieranie sobie nawzajem klienteli, ustaliła ceny pracy i towaru i zapewniła zbyt roboty, nienawiść gminu żydowskiego skierowała się nie tylko przeciwko tym zamierzeniom, lecz i przeciwko inicyatorowi.
»Inteligencya« miejska składała się z ludzi rozmaitego typu. Nie był to bynajmniej »wielki świat małego miasteczka«. Przeciwnie,