Strona:PL-Stefan Żeromski-Nawracanie Judasza.djvu/145

Ta strona została uwierzytelniona.

kach. Trzeci odczyt był z zakresu rolnictwa, a właściwie z zakresu chemii rolniczej, objaśniający, co to jest gleba, jakie są jej rodzaje, co w każdym rodzaju czyni deszcz, uprawa, słońce i jak się rozwija ziarno. Odczyt ten był niezrównany, mądry i tak wypowiedziany prosto, iż stał się istnem arcydziełem. Tę »naukę« wygłosił człowiek starszy, niejaki pan Piotrowicki, były profesor agronomii w jednej z uczelni rolniczych w Galicyi. Za radykalizm przekonań źle widziany, za moc charakteru i twardo bronioną godność pozbawiony możności wykładania, został administratorem zniszczonego folwarku własności kogoś ze swych uczniów. W ciągu kilku lat folwark ów przetworzył na złote jabłko, wartość jego pomnożył conajmniej w czwórnasób, a, co nadewszystko ważne, wprowadził w nim zasadnicze zmiany co do płacy parobków, co do »warunków« i »stosunków« rolnych, co do hodowli inwentarza i uprawy. Odczyt pana Piotrowickiego tak się podobał, że prelegent w następną niedzielę musiał wypowiedzieć drugą naukę »O nawozach sztucznych«. W trzecią niedzielę mówił »O hodowli trzody chlewnej«. W tym wykładzie rzucone zostały pierwsze posiewy »idei«, dla których Ryszard Nienaski zesłany został do Posuchy przez zwierzchniczego Brusa. W czwartą z rzędu niedzielę pan Piotrowicki wykładał już o tem, czem mogłaby być kooperatywa mleczarska w okolicy. W piątą niedzielę mówił o Danii i jej mleczarstwie, o tamecznej hodowli trzody chlewnej i gospodarstwie rolnem. W ciągu szóstego odczytu wrócił znowu do rolnictwa i rysował całkowity program gospodarstwa polskiego na tle projektowanego rozwoju kooperatywy mleczarskiej. Ryszard przywarł do tego pana Piotrowickiego. Chodził obok niego, jak praktykant i uczeń. Lecz nie jak ucznia traktował go stary agronom. Zawarli przyjaźń — »zaczęli sztamę trzymać« — jak mówili widzowie. Nienaski jeździł często do Niebylanki, folwarczku, gdzie gospodarował Piotrowicki. Najprzyjemniejsze, najbardziej niezapomniane godziny spędzał w towarzystwie tego człowieka o białej, jak śnieg, głowie, który zachował płomieniste serce młodzieńca, niezniszczalną żywotność entuzyazmu, wierność pokochanym ideom, a rozum miał zimny, ćwiczony w ciągu wielu lat nauki i w ciągu wielu lat gorzkich doświadczeń, złamań do ostatniego ścię-