Strona:PL-Stefan Żeromski-Nawracanie Judasza.djvu/150

Ta strona została uwierzytelniona.

bandosi i bandoski, wracający z roboty w jednym z okolicznych folwarków. Śpiewali jakąś piosenkę polską, ale na modłę wojskową, chóralną, wielkorosyjską. Architekt postanowił niezwłocznie rozwinąć smak estetyczny bandosów i bandosek i urządzić koncert. Zakrzątnął się, zawinął i piorunem rzecz zorganizował. Jedna z pań miała grać, druga śpiewać, pan miał grać na skrzypcach, panna — wiersze... Fortepianu pożyczyła sama pani Lenta. Czarny, arystokratyczny »Bechstein«, wydobyty z pokrowców i wywczasów w willi, poniesiony został do sali ordynarnych wykładów. W dniu oznaczonym zaproszone bandoski, dziewczęta spalone na słońcu, utworzyły zbitą gromadę w kącie izby. W oczekiwaniu na niewiadomy im koncert, naradzały się, czy to ta czarna trumna sama będzie grała, czy też na jej gołych zębcach będzie kto bębnił. Gdy po ukończeniu śpiewu pani »Po nocnej rosie płyń, dźwięczny głosie«..., już otrzaskani z muzyką słuchacze, którzy szczelnie zapełnili salę, zaczęli klaskać, tłum bandosek jął również bić szalone oklaski, w przekonaniu, że to, widać, należy do całości. To samo się powtórzyło, gdy druga pani zaśpiewała: »O, matko moja, matko rodzona«... Ale oto weszła na pakę, pełniącą w tym dniu obowiązki estrady, onieśmielona panna i poczęła ślicznym, melodyjnym głosem wypowiadać:

»Na Anioł Pański biją dzwony...
Niech będzie Chrystus pochwalony,
Niech będzie Marya pozdrowiona«...

W ciszy, zalegającej salę, dał się nagle słyszeć gromadzki głos bandosek: — »Na wieki wieków amen«... Potem te wszystkie dziewuchy, jak jedna, padły na kolana i głośnym chórem zmówiły pobożnie »Zdrowaś Marya«, a przy okazyi i »Wierzę w Boga Ojca Wszechmogącego«... Recytatorka znalazła się w położeniu szczególnem: snobizm i sztuczność recytacyi wyłowiła oto coś realnego, istotnego. Ów ratowniczy »koncert« stał się jedynym w kraju faktem, gdzie grę nadobnych dźwięków i fałsz uczuć wzięto na seryo. Wobec panny, produkującej na estradzie »nastrój« quasi-religijny, i wobec modlitwy nędzarek, którą ów »nastrój« z urzędu wywołał, budowniczy czuł śmieszność swoją, błazeństwo usiłowania. Ukryty