maitych lokalów. Uczyła się »przedmiotów«, które jej podsuwano, — i życia, — języków obcych a nadewszystko przypatrywała się ciekawie biegowi rzeczy. Ojca widywała rzadko, gdyż wciąż dokądś pędził, leciał za interesami, późno wracał zaaferowany, przejęty, zgryziony, pełen niepokoju, frasunku, rozpaczy. Serdecznie uścisnął córkę, pohuśtał na kolanach, — spytał o coś, nie dosłuchał odpowiedzi i biegł w świat swych spraw i afer. Od tego czasu poczyna się i stąd wyprowadza właściwy życiorys panny Granowskiej, który tu dla wyjaśnienia istoty rzeczy wtrącony być musi.
Opiekowały się nią rozmaite osoby: krewni, krewne, kuzynki, przyjaciółki matczyne. Najbardziej pani Sabina Topolewska, oraz, z natury rzeczy niejako, pani Lenta. Zabierały Xenię na lato i święta do Posuchy, — woziły ją na szczerą wieś, żeby mogła zażyć »letnich wywczasów«, a za bytności w Warszawie odwiedzały, a nawet, gdy podrosła, poprostu garnęły do siebie na czas pobytu. Pani Sabina, która swą własną maleńką córeczkę straciła przed laty, całą miłość przeniosła na stryjeczną Xenię. Nie znała wprost granic w dogadzaniu wszelkim zachceniom ulubienicy, gdy ją widziała. Chwaliła ją tedy w oczy, niemal tak bez miary, jak panią Lentę, podziwiała jej urodę, zdolności, nawet kaprysy i wybryki przed wszystkimi, kto tylko chciał słuchać hymnów pochwalnych na cześć uwielbianej. Samo już to słowo »Xenia« pani Sabina wymawiała, a raczej wyśpiewywała w sposób, doprowadzający ją do omdlenia. Było coś doprawdy wzruszającego i najbardziej kobiecego w tem uwielbieniu, które mocno przywiędła piękność żywiła i objawiała dla wykwitającej z pąka, — jakoweś trudne dla określenia go słowem usiłowanie transfuzyi wszystkich zasobów płci przygasającej w organizm pokrewny. Zarazem była to jakgdyby żądza wyssania z tamtej soków ledwie tryskających i jeszcze raz spicia się nimi.
Panna Granowska kończyła właśnie jedną z pensyi prywatnych, gdy ojciec jej, zaplątawszy się w sieci długów nagłych, weksli terminowych, w procesy i licytacye, po przegranych na wszelkich polach ryzyka, krótko mówiąc, uciekł z kraju dokądś za granicę. Z drogi napisał do ukochanej Xeńki list pełen rozpaczy i wyjaśnień, a później z rozmaitych miejsc swego pobytu przysyłał jej małe
Strona:PL-Stefan Żeromski-Nawracanie Judasza.djvu/157
Ta strona została uwierzytelniona.