Pewnego jesiennego wieczora Ryszard Nienaski siedział w cukierni, oczekując na człowieka, z którym miał się tutaj zobaczyć. Życie warszawskie zmuszało go do ostrożności, to też zajmował jeden z najmniej widocznych kątów wykwintnej knajpy i krył się w cieniu filara. I tam jednak dojrzało go oko pani Topolewskiej, która właśnie zjechała była do Warszawy. Pani Sabina przysiadła się do niego i jęła opowiadać tysiączne, a raczej dziesięciotysiączne szczegóły o Posusze, jej życiu i wszystkiem, co ciekawego zdarzyło się od chwili wyjazdu powiatowego ideowca. Nienaski słuchał więcej, niż ciekawie. Nie zwracał na to uwagi, że owe szczegóły powiatowe służyły recytatorce za doskonały pretekst do serdecznego przysiadania się i szeptań niemal miłosnych. Kiedyniekiedy te społeczne wynurzenia w formie czułości przerywały wykrzykniki, skierowane do młodej osoby, tyłem do rozmawiających siedzącej przy sąsiednim stoliku. Nienaski, nadzwyczajnie zajęty relacyą pani Topolewskiej, nie zwracał uwagi na te dygresye. Lecz w pewnej chwili pani Sabcia kochana przerwała rozmowę wskutek tego, że tamta osoba wstała z zamiarem wyjścia z cukierni.
— Xeńka! — krzyknęła pani Topolewska swym melodyjnym altem — jeszcze sekundę poczekaj, jeszcze sekundę!
Wówczas Ryszard domyślił się, że ma przed sobą tylekroć opiewaną pannę Granowską. Przypatrzył się tej osobie z pod oka w ciągu krótkiej chwili i, rzecz szczególna, nie mógł już tak dokładnie rozumieć, co do niego mówi pani Topolewska, a nawet przestał czuć sprawy posuchowskie z poprzednią żywością. Wezwana do pozostania panna Granowska niechętnie usiadła. Przeglądała »Illustration« francuską, przypatrując się szczególnie ogłoszeniom, umieszczonym na ostatnich stronicach. Była w krótkim pluszowym paltociku i czarnym kapeluszu filcowym z bujnem strusiem piórem. Na to pióro i na miąższ pluszu, okrywającego barki, oraz szyję, padał blask z poblizkiej lampy elektrycznej. Z pod czerni pióra ukazywało się dolne krucze pasmo włosów, owal policzka i profil łagodny. Cóż było w tym profilu i w skojarzeniu barw, otaczających jego jasny zarys, że tak wstrząsające wywołał wrażenie w duszy widza?
Strona:PL-Stefan Żeromski-Nawracanie Judasza.djvu/162
Ta strona została uwierzytelniona.