Strona:PL-Stefan Żeromski-Nawracanie Judasza.djvu/174

Ta strona została uwierzytelniona.

— Kto znowu?
— Et, jest taki...
— O, już te tam deklamacye! W każdym razie trzeba przyznać, że tu nie było żadnego eskroku, tylko spryt...
Nienaski śmiał się wesoło nie ze słów tej panny, tylko ze wszystkich swoich wyobrażeń, przeżyć, walk. Były teraz, jak płoche wróble złapane w potrzask. »Niema żadnego eskroku«. O, tak! Samotna nędza powiała nań, istny wyziew grobu. Zarazem — wszystkie słowa panny Xenii, zawierające myśli tak okropne, miały cechę pierworodztwa, jakby były opiniami człowieka, który przypadkiem zabłądził na tę ziemię i sądzi pospiesznie tutejsze stosunki. A jakże melodyjny był głos, który te myśli w sobie zawierał! Jaki wdzięk miały ruchy głowy, połyski oczu, nieznaczne gesty rąk! Był to zamknięty świat, gdzie wszystko jest cudem tworzącej natury. To też każdy z tych ruchów w sposób niepojęty zaciekawiał, przykuwał uwagę, opasywał sobą wszystkę wyobraźnię. W uczuciach wytwarzał się popłoch, w myślach zamęt. Cały ów park zdawał się brzmieć od stłumionych tonów. Zwróciła właśnie uwagę na piękność tego parku. Oczyma i ręką wskazała pewną łączkę między zaroślami. Nienaskiemu wydała się ta przestrzeń rajem ziemi, obrazem łaski w otchłani przekleństwa. W przecięciu drzew zalśnił staw. Był ciemny, cichy, zielony od drzew nawisłych. Białe łabędzie płynęły wskroś jego przestworza, istne marzenia, i to nie tegoświatowe, doczesne, lecz wieloznaczne i symboliczne... Wszystko było takie w ciągu tych minut.
Panna Granowska wiedziała o wywołanem wrażeniu. Ta świadomość przewyższała nawet jej najszczerszą troskę o ojca. Gdy zaczęła o tym temacie mówić, to już inaczej. I ten temat był już teraz jednym ze środków kokieteryi.
— Powiedział pan, że mogłabym mieć jaką pomoc w tych przykrych sprawach... Przecież pan teraz nie jedzie do Paryża?
— Nie. Ale, jeśli trzeba, mogę pojechać.
— Specyalnie w tym celu! O, nie! Tegobym wymagać nie mogła.
— Być może, iż wypadnie mi kraj opuścić, bo mię tu naciskają... A teraz nie chciałbym siedzieć...