Strona:PL-Stefan Żeromski-Nawracanie Judasza.djvu/178

Ta strona została uwierzytelniona.

— Przykro mi, że literatura tak zupełnie obywa się bez mojej pomocy.
— Może za to jakaś inna z jej sztuk — siostrzyc na tem zyskuje.
Nienaski uprzejmym tonem poprosił pana Pasielskiego, żeby zechciał powtórzyć to zdanie, gdyż nie zupełnie je słyszał, a chciałby mieć szczęście zakarbowania sobie dobrze w pamięci każdego słowa tak wielkiej powagi literackiej.
Poeta przypatrzył mu się zmrużonemi oczyma i przez zęby wycedził:
— Słowa poetów są jak wyroki. Raz się je tylko ogłasza.
Panna Granowska stanowczo przecięła tę wymianę zdań. Zbliżyła się do Nienaskiego i żywą z nim zawiązała rozmowę. Rozwiodła się szeroko i długo o tem, w jakiej dzielnicy mieszkała w Paryżu, na jakich w teatrze była sztukach. Opowiadanie to trwało długo i za jej wolą, niepostrzeżenie przemieniło się w rozmowę wszystkich trojga. W pozornej też zgodzie wyszli z parku, minęli Aleje i znaleźli się w mieście. Na rogu pierwszej przecznicy Nienaski skłonił się, widząc, że poeta nie ma zamiaru odejść, że nie ustąpi z placu napewno. Panna Xenia wyciągnęła rękę do architekta i ścisnęła jego dłoń, mówiąc:
— Proszę pana, — pan przyjdzie do Sabci jutro. Jutro wieczorem, o ósmej. Nie zapomni pan? O ósmej! Czekamy.
— Nie zapomnę.



Następnego dnia nie spóźnił się ani o sekundę do pensyonatu, gdzie mieszkała pani Topolewska. Z właścicielką owego pensyonatu łączyły panią Sabinę jakieś blizkie stosunki, gdyż była tam, jak u siebie w domu. Nienaskiemu było nieco mdło na widok manifestacyi zadowolenia pani Sabiny, biorącej tę wizytę na swój rachunek. Gość zabawiał się rozmową w saloniku pensyonatowym z osobami tam obecnemi, ale łowił każdy szelest i każdy dźwięk, któryby mógł zwiastować nadejście panny Xenii. Słyszał jej śmiech gdzieś za drugiemi, czy trzeciemi drzwiami. Jednocześnie był rozmowny, wesoły