Strona:PL-Stefan Żeromski-Nawracanie Judasza.djvu/191

Ta strona została uwierzytelniona.

a więc latające pianina, wyścigi na scenie, oraz inne przeróżne złudy. Następnie, — twierdziła, — teatry te uwydatniają to, co jest elementem nowoczesności, to jest zdobycze dziko trudnych rekordów, pokonywanie najekscentryczniejszych karkołomności, jak jazdy na rowerze po wewnętrznej powierzchni wielkiej beczki, tańce na drutach, wysiłki, skoki i żonglerstwo. Wreszcie — rozmaitość. Jakże, — dowodziła, — człowiek nowoczesny, pracujący cały dzień w banku, w biurze pod okiem pryncypała, w wielkim sklepie, w wielkich halach, magazynach, po mordowni pracy, wysileniu mózgu, pamięci, zdolności, przytomności, po wyszarpaniu nerwów do ostatniego włókienka — może iść wieczorem dla odpoczynku — na dramat? Jak tu wymagać, żeby taki patrzał na te komiczne nieszczęścia, wydłubane z mózgu, bzdurne i zełgane? Człowiek taki potrzebuje śmiać się aż do korzeni tych znękanych nerwów dla ich stępienia i spokoju, — śmiać się z błazeństw absolutnych, śmiechem dla śmiechu, nie dla »poprawy obyczajów«, śmiać się długo i serdecznie z klowna-brata, który wyrywa wesołość z nicości, a przynajmniej nie udaje kapłana, ani sam siebie, ani nikogo nie oszwabia. Człowiek taki musi szybko zmieniać wrażenia jedno po drugiem, żeby jego zmęczenie zatarło się i żeby nazajutrz mógł wstać do pracy. Nienaski ośmielił się zauważyć, że teatry-varieté stały się takimisamymi już szablonami, jak teatry wyższego rzędu. Mają wciąż gimnastykę, uczone zwierzęta, owe rekordy, które raczej drażnią, niż uspakajają nerwy, siłaczów, ekscentryków, brzuchomówców, wywrzaskujące dziewice, — co wszystko, razem wzięte, stanowi szablon i jest nudne. Pani Lenta nie dała się przekonać. Miała tysiące argumentów odpierających. Mówiła, że teatrowi pozostaje rzecz bezcenna — czyste słowo poetów, — bez akcesoryów i sztuczek kinematografu. Słowo to zostanie samo. Teatr musi wrócić do formy półreligijnej, wzniosłej, stać się widziadłem zbiorowem, jak w »Bachantkach« Eurypidesa.
Ktoś z obecnych podsunął nazwę jednego z kabaretów i postanowiono iść tam gremialnie nazajutrz. Nienaski otrzymał zaproszenie do towarzyszenia paniom. Ponieważ miała pójść i panna Granowska, zgodził się na to bez wahania.