Cały następny dzień musiał poświęcić na wykonanie czynności bardzo prozaicznej — pożyczenia jakichś dziesięciu rubli. Bez takiej kwoty w kieszeni nie mógł marzyć o jutrzejszem »Amalfi«. Żył teraz wśród opłakanych »materyalnych warunków«. Po roztrwonieniu sum »konkursowych« nie miał nawet na własny lokal. Mieszkał z dawnym kolegą szkolnym, krytykiem, niejakim Juliuszem (tak!) Paduchem. Ten »renesansowy« Paduch spał we dnie, a po nocy siedział w kawiarni, gdzie też pisał swe krytyki. Pod żadnym pozorem, nigdy nie czyścił swych butów i ubrania. Nagabywany przez towarzysza noclegów, żeby choć kiedyniekiedy odrapać z pozłoty rosołów wyświechtany surdut, odpowiadał z godnością, iż nie był, nie jest i nigdy nie będzie lokajem, — nie tylko niczyim, lecz nawet i swoim własnym. Był to, jak twierdzili kompetentni, »najprzenikliwszy« z krytyków, — może dla tego, że żywił się przeważnie herbatą i dymem z papierosów. Juliusz Paduch z niesłabnącą wytrzymałością poszukiwał wciąż gruntu i odpowiednich nasion do wytworzenia »nowej szkoły« literackiej. Ponieważ ta szkoła miała być istotnie nową, należało oczywiście przedewszystkiem wszystko, co było, co jest, zwalczyć i zburzyć, jako starzyznę i przeżytek. To też Paduch, grzmiał wciąż, że tak pisać, jak to czynią rozmaite skrybenty funkcyonujące, które już ponadymały się do rozmiaru sław i powag, — pisać »nie wolno!« Żądał z pasyą, ażeby wszyscy owi, oraz którzy przyjdą, pisali wciąż tak, jak w danej chwili chciał on, Juliusz Paduch, prawodawca, opiekun i kierownik literatury. Zapewniał, że ma możność wyznaczenia na kilkanaście lat kierunku, rodzaju i stylu wszelakiego pisarstwa w skołatanej ojczyźnie. Na tem, zapewniał, polegać będzie odrodzenie literatury nadobnej i pewny rozkwit sztuki dla sztuki. Na razie zwalczał, co się dało, szczególniej zaś to, co potępiała wszechwładna i tryumfująca »pecora pensante«. Juliusz Paduch dawno przeżył okres burzy i gwałtu. W miarę rozwoju reakcyi, gdy społeczność zbliżać się poczęła do kulminacyjnych punktów czci kołtuństwa, Juliusz Paduch, z natury rzeczy, musiał szukać kontaktu z myślącym i czytającym kołtunem i z czytelniczką snobinetką. Bo przecie w ten tylko sposób mógł ugruntować swą »nową szkołę«. Był on mistrzem falangi mło-
Strona:PL-Stefan Żeromski-Nawracanie Judasza.djvu/192
Ta strona została uwierzytelniona.