Upływały dnie, tygodnie i miesiące, wypełnione pokonywaniem czasu, zaiste nieskończonego. Ten okres życia był ciężki i trudny do zwyciężenia siłą, niby bryła skały, którą należało toczyć pod górę. Im bardziej oddalała się zorza wieczorna, tem wątpliwszą stawała się zorza poranna tej długiej i nieskończenie długiej nocy tęsknoty. Wspomnienia przeobraziły się w nieprawdopodobne i niewiarygodne marzenia o przyszłości. Wszystko zeszło do dziedziny znikomego snu. Nienaski po tysiąckroć zadawał sobie logiczne pytanie: dla czego w tej, a nie w innej osobie zakochał się tak głęboko? Czy nie było już piękniejszej? Czy nie było lepszej, bardziej blizkiej rodzajem życia, wychowania, wykształcenia moralnego i umysłowego? Odpowiadał sobie, że zakochał się niezupełnie szczęśliwie, lecz wskutek tego stokroć bardziej był zakochany. Ze swych pozycyi społecznych, a nadewszystko krańcowych, nie tylko się nie cofnął wskutek tego stanu uczuć, lecz przeciwnie tem wytrwalej i gwałtowniej sypał swój fort bojowy. Coraz radykalniejsza »oryentacya« odbywała się zarówno w jego myślach, jak i w uczynkach. Dzięki rażącemu kontrastowi, jaki zachodził między widzeniem przezeń rzeczy tego świata, a tym światkiem, w którym żyła panna Xenia, poddał rewizyi wszystko, co przeżył. Patrzał bez zmrużenia powieki w ten jej świat, w kolisko użycia, blasku, światła, woni, zabawy i tak