pochwycić zawiązek ukazujących się owoców tej pracy niewidocznej, a jeszcze nikt nie wiedział, kto pracuje. Piętnowano postaremu »wywrotowe idee«, a jednocześnie usiłowano przywłaszczyć sobie pozytywne płody tego »wywrotu«. Pisali postaremu »dostojni« najemnicy i schlebiacze reakcyi przeciwko »fałszywym prorokom«, a zasiane przez »fałszywego proroka« ziarno, gdy w ruń zbożową wyrosło, radzi byli pocichu skontraktować na pniu, żeby wozy ze żniwem mogły być zwiezione do wiadomego gumna. W małym pokoiku i wśród grona paru fantastów wyrosła myśl o kooperacyjnym ruchu, a gdy sieć kilkuset stowarzyszeń okazała się w kraju, sto rąk wyciągnęło się po władzę nad tem nowem zjawiskiem. Tosamo było ze wszystkiemi ideami i pracami, które nie miały takiego efektu, które, równie wzniosłe w sobie, stokroć były szczęśliwsze w przebiegu.
Pewnej nocy jesiennej Nienaski przebudzony został przez nieproszonych gości i poraz trzeci w swem życiu powołany, ażeby zajął zawsze próżny pokój. Bawił w tej gościnie jakiś czas, pełen pięknego stanu ducha, ucząc się dla zabicia nudy obcych języków. Smutne w tem wszystkiem było tylko jedno: oto na podstawie subtelnych badań dociekł, iż zdradziła go nie tyle praca, (choć i ona go oskarżała), lecz tosamo znowu, co za dni dzieciństwa, — gad w postaci człowieka, którego był podźwignął, bratem nie tylko nazwał, lecz uczynił... Dyabelną pociechę w tem interludyum stanowiło to, iż gad ów, aczkolwiek poduczony, pozostał głupcem i że jego głupota, — żal się Boże doli polskiej! — w tym wypadku stała się pożyteczną. Tak zbudował swe świadczenie, że tylko kretyn mógłby w nie uwierzyć. Poprzypisywał Nienaskiemu wszelkie możliwe i niemożliwe występki, zamysły, knowania, wskutek czego karygodność »win« jego istotnych w gruncie rzeczy znacznie osłabił. Te okoliczności sprawiły, że Ryszard otrzymał stosunkowo małą karę: wydalenie z granic na nieokreślony przeciąg czasu. Ten jednak wyrok był w szczególniejszy sposób przykry dla podsądnego. Wolałby był najsroższą karę, niż to lekceważące poszturchnięcie końcem buta, to wytarganie za ucho i przepędzenie z jednej polskiej nory do drugiej, — niż to, w gruncie rzeczy, »zesłanie do Krakowa«. Jadąc przymusowo za granicę, Ryszard Nienaski patrzał z uwagą
Strona:PL-Stefan Żeromski-Nawracanie Judasza.djvu/206
Ta strona została uwierzytelniona.