Piemontem ducha polskiego. Gdy Galicya wessana została przez Austryę tak dalece, że pozostała tylko zwierzchnia patyna polska, a całe wnętrze i cała treść stała się austryacką, — poznańskie przeciwnie wyssało wszystkę treść Niemiec, całą siłę ich niezrównanej pracowitości i kultury, a jednocześnie okazuje opór przeciwko temu wrogowi. W morzu niemieckiem, w Westfalii trzyma się nanośna łacha polska i Polskę tam wiekuiście nieci, chowa, pelęgnuje. Zanadto jeszcze dziś poznańczycy są uczniami Niemców, prawie Niemcami mówiącymi po polsku, lecz tym swoim niemieckim sposobem oni mówią o Polsce całej i całą Polskę w sobie trzymają. Galicya wszystka jest »krajem koronnym«, choć taka niby polska z wierzchu. Jutro poznańczycy mogą się stać nauczycielami i instruktorami Polski całej, — mogą zaprowadzić dyscyplinę nie tylko kultury materyalnej, lecz i ducha zbiorowego, wszczepić w ospałe miliony to, co posiadają w pełni — cywilizacyę zachodu, cywilizacyę najsystematyczniejszą i w gruncie rzeczy najdoskonalszą na świecie. W Krakowie tylu było ludzi prawdziwie mądrych, uczonych, wykształconych, doświadczonych w milionie doświadczeń, — badaczów i specyalistów. Ryszard chodził do wielu z nich, zaznajamiał się, wszczynał rozmowy i pokornie słuchał. Wyszukiwał męża mocnego, mądrego i prawego, który, jeśli dziś nie działa, to czuwa i wie, — który może powiedzieć, co trzeba czynić. Lecz trafiał jedynie na ludzi mądrych, lecz zbyt wobec czegoś przebiegłych, nadmiernie ostrożnych. Zdawało mu się wciąż, że jest na zgromadzeniu starców za dni swego dzieciństwa. Tamci jednak byli bardziej pokorni. Ci w Krakowie byli nazbyt pewni swej mądrości, dumni i pyszni. Traktowali jako »romantykę« każde płonące od ognia męczarni wzywanie o ratunek. Czcili przeszłość, a raczej nie czcili jej, lecz ją »badali«, jak trupa, szukając tej najistotniejszej choroby, która sprowadziła śmierć, rozkład i zgnicie. I gdybyż ta definicya śmierci była głosem okrutnej, lecz bezwzględnej prawdy! Żeby też jedna pierś biła pragnieniem stworzenia życia nowego! Ci sami, co tak czcili i badali przeszłość, skoro przyszło do tworzenia życia teraźniejszości, okazywali się pospolitymi urzędnikami, ciasnymi członkami partyi, albo poprostu cofali się zwartym szeregiem pod skrzydła
Strona:PL-Stefan Żeromski-Nawracanie Judasza.djvu/209
Ta strona została uwierzytelniona.