Strona:PL-Stefan Żeromski-Nawracanie Judasza.djvu/214

Ta strona została uwierzytelniona.

się antytezą samego siebie? Dość było rozwianego już niemal zapachu perfum, który się unosił z kartek listu... W uszach rozlegał się niejasny szum muzyki, grającej na krańcu ziemi. W sercu rozniecał się pół-ból, pół-rozkosz. Ona ze wszystkiem złem, które ją otaczało, przeistaczała się w zaklętą siłę — i właśnie dobra. Wszystko gasło i przemieniało się w żal, w cmentarzysko, w ruinę. W tę stronę, gdzie była, leciały oczy i nieustanne chore westchnienie.



Jednego dnia, późną jesienią w Krakowie przyniósł mu listonosz znowu pismo od tej panny. Było to już trzecie z rzędu, a stanowiło odpowiedź na długie epistoły, pełne entuzyastycznych wyznań, na kowadle rozumu młotem uniesienia kutych przekonywań, nawołujących do kultu cnót społeczeńskich. List był, jak tamte, niedługi, kpiarski, łobuzerski, a w gruncie rzeczy niegodziwy. Cynizm bezczelny i zwycięski już przez samo postawienie rzeczy wiał z tych dwu zapisanych stroniczek. Panna Xenia drwiła sobie zdrowo z wyrażeń »narzeczonego«. Mówiła mu prosto w nos, że nie ma wcale zamiaru wracać do »kraju«, do »ojczystej« Warszawy. Oświadczała, że woli raczej zostać kokotą w Nicei lub Marsylii, niż wrócić do dawnego życia koczującej panny, bezdomnej dziewicy, która latami czekać musi na zmiłowanie się jakiegoś oblubieńca! Co do owych wielostronicowych przekonywań z jego listów pisała, że możeby już lepiej te wszystkie obowiązki sam pełnił i wszelkie wielkie misye sam wykonywał, gdyż ona do tych mądrości nie ma zdrowia i zaciekawienia.
Istotna treść tego pisemka była tego rodzaju, że Nienaski uczuł się jakby spoliczkowanym. Z drgającym wciąż podziwem, który dochodził aż do zadławienia się ścisłością cytat, sprawdzał napisane raz, drugi, trzeci... Poczem zmiął kartkę i poszedł w miasto. Ten głupi list w złowrogi sposób rozszarpał w nim wszystko. Jakby przez szkła powiększające widać było poprzez niedorzeczne słowa rozwydrzonej panny istotę życia, prawdę usiłowań, niewątpliwy stosunek rzeczy. Nienaski znagła, jakby teraz była na to pora,