Strona:PL-Stefan Żeromski-Nawracanie Judasza.djvu/217

Ta strona została uwierzytelniona.

równy, daleki łuk Rudawy, obwałowanej i wpuszczonej do Wisły. Stały w oczach różowo-żółte frontony nowych gmachów naukowych, kliniki i instytuty wyższe. Wszystko to, — nawet nieliczne kominy fabryczek, skupiające kapitaliki i nędzeczkę, nawet leniwe obmurowania Wisły, — zaprzeczało rozpaczy, roiło się przed smutkiem, jako niby znak życia. Lecz doświadczenie znało już miarę i cenę tych zjawisk. Jeden wyraz nasuwał się wciąż, jak złośliwemi ustami szeptany, — wyraz: nawóz! Nawóz dla przyszłych ludzi, dla niewiadomych polskich następców, dla innych czasów. Prace ospałe, zaczyny chwiejne kurzyły się daleko. Czy przyjdzie kiedy wiosna? Czy będą kiedy ludzie tutejsi pili i jedli w wolności i weselu? Dziś było łatanie, reparowanie, wywożenie śmietników, osuszanie błot, robociarstwo bezimienne, pocichu, małym groszem, żeby się zaś głośny entuzyazm o tem nie dowiedział i nie wywołał licha. Ryszard patrzał w daleką nizinę, w zagłębie krakowskie, w prastare osiedzisko chrobackie. We mgle marzenia widział je pokryte czarnem budowaniem wież od sztolni węglowych, zespołem kopalń, kominami fabryk, łańcuchami osad robotniczych... Osaczały oto prastary Kraków, rodzica polskiej potęgi, jak okiem sięgnąć, ze wszech stron. Skupiały siłę ludową, wychodzącą z wioszczyn, dawały bezrolnej i małorolnej nędzy w ręce pracę, zamożność, wiedzę, siłę i moc pospólną a niezgłębioną do walki o wszystko wydarte. To było miejsce, gdzie cała Polska winna była oddawna zbić się w jedno, zewrzeć w sobie i przeciwko całym Niemcom, tyle potężnym, tyle mądrym, tyle zawziętym i tak niezwalczonym uzbroić w pancerz miedziany i w chełm bojowy. Tu wbić była winna w ziemię wszystek pieniądz swej przebogatej magnateryi, wszystką wiedzę swej inteligencyi, wszystką pracę swej chłopskiej młodzieży, najwytrwalszej na świecie, — jakgdyby nanowo Chrobrego żelazny słup. Śniło się, że oparta tutaj o nieprzebrane bogactwo swej ziemi, o swój chleb, swoją sól, swój węgiel i kamień, uzbrojona w wiedzę, w pieniądz, odkarmiona po tak długotrwałym głodzie i chłodzie, wyszła z tego zagłębia na Niemców, wszystko zrabowane z pazurów im po kolei wydzierać. Stał w marzeniu Kraków przyszły, brukowany, jak Florencya, zachowany, jak Norymberga, nowy i wciąż rosnący, jak