Strona:PL-Stefan Żeromski-Nawracanie Judasza.djvu/223

Ta strona została uwierzytelniona.

drogę, gdyż nie było na niej poratowania. Wisiał nad nicością, sam zwolna przekształcając się w lity kamień, w skałę nędzniejszą od tej, na której leżał, bo przegryzioną od żalu. Lecz to szczęście istnienia, które jest wyższe nad umysł, jak anioł bezsenny czuwało. Ocuciło myśli rozpierzchłe, podźwignęło głowę zwisłą, jak bulwa kamienna. Westchnienie ku czynom nowym zastąpiło bezsiłę w sednie woli. Pewien widok niejasny, zdjęty z niestałości zjawisk, zarysował się w przstworzu wyobraźni. Pewna jakość zamiaru, ni to łyk powietrza zdrowego w zatęchłym lochu, wzmocniła duszę. Człowiek jak ze snu twardego podźwignął się z krawędzi skalnej. Cofnął się w głębokość jaskini. Zzuł buty do cna przemoczone, suszył mokre szmaty i odzież nad węglami, które już okryła opalowa perzyna, rozcierał zdrętwiałe nogi. Jakże to długo leżał na urwisku, skoro gałęzie na popiół zetlały! Błękitny, wysmukły pień dymu z przygasłego ogniska płynął do góry.
Przed nadejściem nocy Ryszard zrąbał nowy zapas gałęzi i świeżą ich warstwę rozpostarł, kładąc trzonki nazewnątrz a spławy ku środkowi na dawnem posłaniu w głębi koleby. Było wzniesione nad granitowym poziomem, dość wygodne, sprężyste i uginające się pod ciężarem. U wejścia do groty rozpalił duże ognisko, a gdy się utworzył stos węglowego żaru, zostawił na noc niezgaszony. Zawinąwszy się ciasno w okrycie, z torbą pod głową, w przenikliwem zimnie zadrzemał.
W głębi nocy przeszyło go gwałtowne uczucie. W stopy nóg, pomimo iż były zwrócone do tlejącego ogniska, wbijał się co pewien czas długi sopel, ostry kolec lodu. Po każdem jego wrażeniu się w głębokość pięt następowało wtargnięcie do organizmu śmiertelnego lęku, popłochu obcego całemu krwiobiegowi i wszystkim pracującym spokojnie ośrodkom nerwowym. Włókna mięśniowe skręcały się ruchem gwałtownym i trzęsły od skurczów. Wszystka cielesność doświadczała rozpadu niejako na dwie połowy. Myśl wytryskująca z mózgu była, jak błyskawica płochliwa, przez mgnienie nad otchłaniami. Nienaski wciąż spał jeszcze, a raczej nie mógł się ocknąć, choć czuł, że dzieje się coś złego. Zdało mu się, że jest nad morzem w Normandyi, w rybackiej chałupie. Przywidziało mu się,