Strona:PL-Stefan Żeromski-Nawracanie Judasza.djvu/225

Ta strona została uwierzytelniona.

— Śmiech czy pochwała dla mnie jednaką ma wartość. Czyniłem dla swej wewnętrznej potrzeby.
— Ach, wspomnij tylko wszystko! Czyż wszystko dla wewnętrznej potrzeby? Zaświecę ci, żebyś dobrze przypomniał! Cokolwiek wszcząłeś, przecie się w proch rozsypało. Z uciechą po prochu deptali ludzie. Wejrzyj w środek każdego zdarzenia. Sprawdź! Ilekroć co »dobrego« wszcząłeś, dla nich, dla braci, cóż zostało »dobrego«?
— Dobre było to, co leżało w mojej duszy. Łzy szczęścia głupoty, gdym dobrze czynił.
— Czyliż jeszcze nie masz dość tej nędznej, nędznej uciechy, egoistycznej samoobłudy, baranku na kwietnej łące, który słuchającym w półokrąg wilkom wieścisz w zachwyceniu o cnocie wstrzemięźliwości? Wejrzyj na ich czyn, na istotę sprawy, — nie na twój zysk duchowy, na twą cnotę, którą się cieszysz nie gorzej, niż wilk zasyceniem głodu, gdy rozdziera wieszczącego baranka!
— Jużem widział i wybrałem śmierć. Widzisz, że jest jeszcze ta pociecha.
— Ja wiem. Patrząc na twój niemy trup, przemoc z dumą zarzuci gronostajowy płaszcz na ramię. Moc i sława jest przeciwko krzywdzie i prawdzie. W biały dzień dokonywuje się »bezprawie«. »Dana jest szatanowi wszystka moc i sława królestw świata, a komu chce, dawa je«. Tak się spełniło. Śmiej się — i wstań! Zaświecę ci... Wstań!
W istocie straszliwe światło przeleciało w mózgu, w szpiku pacierzowym, w kościach nóg i rąk. Wszędzie na powierzchni skóry drżało, jak drobne odpryski żywego srebra. Śpiący szamotał się, zbierając swe męstwo cielesne. Borykał się z mrozem w samym sobie. Zaciskał zęby, żeby się nie dać uwieść. Chciał wyplunąć w ślepie poszeptnemu niemoc swoją. Lecz on, zgadując zamiar, rzekł:
— Śmierć? Zobacz złe w samem sobie. Zobacz śmierć!
Ścisnęło się serce, jak mały ptaszek pod listkami gałęzi, gdy strzela piorun, z trzaskiem walą się gromy, migota jasna błyskawica, a wielkie sosny w drzazgi się sypią. Przypadł na duszę postrach ostatniej minuty, przed którego wysłowieniem język zamiera.