więc w manifestach komunistycznych, co wywyższały pracowników, dziś poniżonych, kosztem panów i bogaczów, którzy strąceni zostaną w przepaść i okryci wzgardą wieczną. Instynkt ten ukazywał się wyraźnie i wszędzie. W formie nadętej pompy można go było widzieć przecie, gdy usiłuje ukryć swą nagość szatą wzniosłości u uczonych, artystów i poetów, którzy metody swego tworzenia poczytują za nieomylne, za jedyne i doskonałe, a dzięki ich zażywaniu panoszą się ponad czernią i przeciwnikami. W postaci zrozumiałej był u wynalazców, gardzących wszystkiem, co było. W formie podniosłego samotnictwa przejawiał się u duchów płonących i niespokojnych, co to potępiają leniwców i ospalców, siebie i pasye swe z wyniosłą dumą obnosząc wśród tamtych. W postaci ordynarnej był u ordynarnych bałwanów świata, którzy pielęgnują w sobie tępy kult swojej osoby, swych nałogów, nawyków, prawd uznanych i obyczajów, zbijają się w bandy, kliki, grupy, spółki, żeby uprawiać arystokratyzm bytowania, zasiadania i leżenia. Najwyraźniej instynkt ów jaśniał u bandytów, zbójców i łotrów, gdy pokazują i wywyższają swe szelmostwo ponad zbrodniczość skrytą, lub małej miary i gdy z męstwem proklamują na szafocie wielkość swego cynizmu. Pospolity arystokratyzm widać było u ludzi wszelkiego rodzaju szybkiej karyery i fachowców uprawnionego próżnowania, którzy głęboko gardzą światem podwładnym, pracującym i twórczym. U »panów«, z których każdy w tej, lub w innej zagadkowości dewizy gotów jest twierdzić o sobie: »Roi ne puis. Duc ne daigne. Rohan suis«. U kupców, wywyższających się ponad przeciwników. U przemysłowców, u wszelkiego rodzaju specyalistów, gardzących dyletantami. U łyków, brzydzących się chłopami. U chłopów, mających w głębokiej wzgardzie »kaszkieciarzy, łyków i gulonów«. U egoistów, drwiących jawnie, lub obłudnie z tkliwców. U miłosiernych, którzy głęboko i świątobliwie potępiają grzeszników, albo się nad nimi z wysokiej góry swej doskonałości dobrotliwie litują. I tak bez końca. Lecz Nienaski widział również, że sformułowanie siebie i człowieka, jako arystokraty, jest błędne. Kto utworzy sylogizm z takim wynikiem, nie zna człowieka, z pod którego stóp wytrącony został podnóżek prawa do bratobójstwa. Dla tego też i swe nieprze-
Strona:PL-Stefan Żeromski-Nawracanie Judasza.djvu/229
Ta strona została uwierzytelniona.